Zbuntowana Patricia Część 13
Mówi Eddie:
Poszedłem po śniadaniu do Pat. Chciałem pogadać o tej
wycieczce. Też nie przepadam za tymi klimatami, a myśl, że będę z nią całkiem
sam nie dawała mi spokoju. Chciałem się do niej zbliżyć, ale nie pozwalała mi
na to. Myślałem, że to może nas połaczyć. Bardzo tego chciałem. Wszedłem do
pokoju, w którym nikogo nie było już miałem wychodzić, kiedy w drzwiach stanęła
moja ukochana. Myślałem, że zrobi mi awanturę, że bez pozwolenia wszedłem do
jej pokoju, ale ona przytuliła mnie znikąd. Byłem trochę zdziwiony, ale potem
przestało mnie interesować co się stało i rozkoszowałem się tą chwilą. Jej
oddech na mojej szyi to jest to czego zawsze chciałem. Była taka delikatna jak
porcelana bałem się, że mogę jej zrobić krzywdę. Jej włosy pachniały jabłkiem,
nagle polubiłem jabłka.
Zszedłem na ziemie kiedy Pat odsunęła się ode mnie.
Chwyciłem ją za rękę, wiedziałem, że coś złego się stało skoro tak zareagowała.
Opowiedziała mi wszystko. Byłem szczęśliwy, że mi się zwierza to znaczyło, że
mi ufa.
- Mówiłem ci, żebyś nie ufała Andresowie.
- Wiedziałeś o więzieniu?- zapytała
- Nie chwalił się.
Mówi Patricia:
- Hej, coś przerwałam?-
weszła uradowana Joy
- nie Eddie wychodził –
powiedziałam zdołowana
- Tsaa Eddie wychodził –
Chyba zakpił, ale nie miałam siły się z nim kłócić. Ulżyło mi gdy mu
powiedziałam o Andresie, ale nie powinna tego robić, bo poczułam, że jeszcze
bardziej się do niego zbliżyłam.
- Jak tam Charlie?-
zapytałam próbując się rozluźnić
- Co?- Zapytała Joy
- Przestań widzę jak na
niego patrzysz
- Prawda, że jest słodki i
mądry no ideał.
- O tak ideał- pomyślałam
o Eddiem to jest mój ideał.
Mówi Mara:
Rozmyślałam nad tym pierścionkiem, który znalazłam,
szukałam sensu.
- Hej- wszedł Jerome
- Hej – podszedł do mojego łóżka i nachylił się żeby
mnie pocałować w policzek potem usiadł obok
- Myślisz nad wycieczką ?- Zapytał
- Nie wszystko jest zapięta na ostatni guzik, będzie
super
- w takim razie o czym myślisz?
- O tym pierścieniu. Nie rozumiem o co tu chodzi – To
jest wkurzające, szukając, i błądząc w ciemno
- Co to jest Sibuna?- Zapytałam
- Przecież mówiłaś…- odpowiedział zdziwiony
- wiem co mówiłam, ale jeśli się mylę… eee niech to
będzie sen proszę- powiedziałam zirytowana niewiedzą i położyłam się. Jerom
nachylił się nade mną, i pocałował mnie w czoło, potem w nos, i w usta. To było
takie słodkie i przyjemne, miałam dreszcze kiedy położył rękę na moim udzie.
Zaczynało być fajnie i oczywiście odskoczyliśmy od siebie kiedy usłyszeliśmy
jakieś śmiech za drzwi. Byłam rozczarowana, myślałam, że coś więcej się wydarzy
chociaż to nie realne w szkole.
- Coś ci pokaże – powiedział Chłopak chwytając mnie za
rękę. Wyszliśmy z akademika i szliśmy przez las, który był za budynkiem, przeszliśmy go całego
w 10, 20 min. Jerome, był taki romantyczny. Szliśmy jeszcze chwile przez pola
nie wiem ile, straciła rachubę czasu i wpatrywałam się w jego piękne oczy.
Niespodziewanie chłopak zakrył mi oczy i zaczął prowadzi. Kiedy zdjął ręce z
moich oczu i mnie przytulił zobaczyłam coś po czym mogłam spokojnie umrzeć.
CND!!
Świetny nie mogę doczekać się kolejnej części
OdpowiedzUsuńsuper czekam na nexta
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał, ale nie lepiej by było zastąpić np. ,,Mówi Mara" na ,,Z perspektywy Mary"? Tak jakoś lepiej, to wygląda i jest chyba bardziej poprawnie.
OdpowiedzUsuńAle mimo wszystko rozdział świetny :)
super blog czekam na kolejny rozdział :))
OdpowiedzUsuńw wolnej chwili zapraszam do siebie niektore-rzeczy-sa-wieczne.blogspot.com
Kiedy next???!!!
OdpowiedzUsuń