wtorek, 6 października 2015

Rozdział 2

Patricia;
Od wczoraj wciąż myślę o tym chłopaku, którego spotkałam na prawdę nie złe z niego nie złe ciacho było. Ale nic o nim nie wiem, nawet nie znam jego imienia, a wciąż o nim myślę. Ale to nie ważne, przecież i tak już nigdy więcej go nie zobaczę, ani nic. No, ale marzyć sobie można.
Nie mam ochoty, wciąż siedzieć w domu i się zamartwiać, więc wzięłam mojego kochanego pieska na smycz i poszłam z Sharry na spacer w miejsce, gdzie spotkałam tego chłopaka. Usiadłam sobie na ławce i puściłam Sharry ze smyczy. Siedziałam i myślałam o swojej przyszłości, niestety mój kochany rak z przed kilku lat, powrócił i znów jest złośliwy, ale ja nie mam ochoty się leczyć, nie chcę znowu przechodzić przez to wszystko, nie chcę znowu siedzieć w szpitalu i brać te leki i w ogóle.
Moje przemyślenia przerwał cień, przez który słońce nie mogło już do mnie dochodzić. Podniosłam lekko głowę i ujrzałam tego chłopaka, którego wczoraj spotkałam. Stał nade mną i się szeroko do mnie uśmiechał.
-Czego? - Spytałam ostro.
-Mogę się dosiąść? - Zapytał.
-Jak chcesz. - Powiedziałam, a on usiadł koło mnie.
-Jestem Eddie. - Powiedziała i się uśmiechnął.
-Patricia. - Powiedziałam.
-Co tak siedzisz sama? - Zaczął wypytywać.
-A co nie mogę? Pies gdzieś pobiegł to sobie siedzę i myślę.
-Aha, no oki.
-A ty, po co się do mnie dosiadłeś? Co nie masz przyjaciół?
-Mam i to bardzo dużo, ale mój pies lubi twojego psa i chciałem z tobą pogadać i wiesz, znam tu wszystkich, a ciebie jakoś nie kojarzę. Jesteś stąd?
-Powiedzmy, że jestem. Matko, nie znam ciebie, a gadam z tobą.
-No to się poznajmy.
-A ty co tak do każdej dziewczyny gadasz? - Zapytałam wstając.
-Tylko do tych najpiękniejszych. - Powiedział.
-Jesteś żałosny. Myślisz, że co będę tak jak każda dziewczyna i od razu rzucę ci się w ramiona po tym komplemencie?
-Wiesz to nie jest zły pomysł. - Powiedział i rozłożył ręce do przytulenia.
-Dupek z ciebie, ładny ale dupek. - Krzyknęłam.
-Ale ładny, hmmm... podobam ci się? - Zapytał i się na mnie popatrzył swoimi pięknymi zielonymi oczami.
-Nie podobasz! Nie schlebiaj sobie już tak.
-Oj, dobra tylko tak się drażnię. - Powiedział i zaczął się śmiać.
-Spadaj! Mam cię dosyć.
-Skoro tak , to pa. - Powiedział i się odwrócił. -Jutro o tej samej godzinie tutaj. - Powiedział jeszcze i sobie poszedł. Czyżby właśnie mi zaproponował spotkanie? Dziwne... ale miłe. Jest nawet fajny i mega przystojny.

P.S. - To tyle jak na dzisiaj.

Gaduła;*

czwartek, 14 maja 2015

See You later?

Chyba czas to powiedzieć, chociaż pewnie większość w żaden sposób się tym nie zainteresuje, ale moja przygoda z blogowaniem dobiega końca. Nie mam już kompletnie pomysłów, nie mam weny, czasu ani nawet w sumie chęci do pisania. Może to chwilowe, nwm, ale wiem jedno, że jak na razie żaden rozdział się nie pojawi, bo chociaż jakiś pomysł kreuje się w mojej głowie, nie mam jak go napisać. W moich rozmyśleniach dotyczących nie kontynuowania pisania utwierdza mnie fakt, że pod postami nie ma komentarzy. Nie do końca nie ma, tym co pisali, serdecznie dziękuję, daliście mi nadzieję, że może dam rade pisać, bo jak zapewne wiecie największą motywacją dla Nas blogerek są komentarze. Swiadczą one, że czytacie nasze posty, że czekacie na nasze posty. Nie podejmuje jeszcze ostatecznej decyzji, ale piszę ten post, ponieważ chcę żebyście wiedzieli. Chcę być z Wami szczera, nie chcę od tak, bez słowa porzucić pisanie, bez żadnego wytłumaczenia. TDA się skończyło, i chociaż był to najpiękniejszy serial i film, który na zawsze pozostanie w mojej pamięci to niestety to już nie powróci. Coś się kończy coś się zaczyna. Wierzyłam, że uda mi się nadal pisać, zachęcałam wszystkich do pisania, nie porzucania, ale niestety o się kiedyś stanie. Z wielkim smutkiem, ale muszę to powiedzieć, że na palcach u ręki można policzyć osoby które jeszcze piszą. A było ich tyle! Tyle blogów! Każdy z przepiękną historią! Gdzie one się podziały? Albo usunięto, albo ostatnie posty napisane ponad kilka miesięcy temu, albo nawet ponad rok temu. To o czymś świadczy. I chociaż za wszelką cenę chciałabym żeby pamięć o naszym cudownym peddie które wykreował nasz kochany HoA nie zniknęła, to jest to nieuniknione. Sama utwierdzam się w przekonaniu widząc blogi, które już nie działają. Ja nie mówę nie. Nie mówię, że już nie będę pisała, ale napewno nie teraz. Maj-czerwiec to czas najgorętszej nagonki ze strony nauczycieli. Nieustanne testy, sprawdziany, kartkówki, pytania, projekty, egzaminy i sama nie wiem co jeszcze. Do wakacji pozostało 43 dni od dzisiaj. Może po tym czasie mając duużo czasu wróce tutaj z kontynuacją "Zakręconych..." . Wiem jedno, na pewno decydując się pociągnąć nadal swoje pisanie, muszę pierwsze mieć wymyślony plan, którego będę się trzymać, i mieć napisane kilka rozdziałów w przód. Bez tego wiem, że nie dam rady, wiem to z własnego doświadczenia. Teraz się żegnam, i na pewno do końca maja rozdziału raczej nie dodam, ale nigdy nie mów nigdy, bo być może doznam nieoczekiwanego zastrzyku weny, i miliona pomysłów, i znajdę też trochę wolnego czasu... to wtedy zobaczycie tego efekty. Teraz mówię do napisania i trzymajcie się.
Amanda

sobota, 9 maja 2015

I się stało....

No i się stało.
Mój laptop odmówił posłuszeństwa. Jestem zmuszona pisać z tele. Nie jest to komfortowe na krótki post a co dopiero na rozdział. Najbardziej boli to ze w tym laptopie były rozdziały na przynajmniej jakieś 2 tygodnie. No nic... szczęścia to ja nie mam ale trudno. Mam do Was pytanie, możecie poczekać na rozdziały aż dostane laptop lub wrócę do domu (za jakiś tydzień) i będę miała inny urządzenia albo mogę jutro wieczorem opublikować zdjęcia z rozdziałów które napisze na papierze. Obie opcje są mi w zasadzie na rękę wiec decyzja należy do Was.
Amanda

poniedziałek, 4 maja 2015

Zakręcone perypetie Peddie po latach. Rozdział 2 cz.1




Siedzieliśmy na łóżku i rozmawialiśmy. Wyjaśniliśmy sobie wszystko, to było szczere, a takiej rozmowy Nam było potrzeba. Pat zasnęła oparta o mnie. Przykryłem ją kocem, a sam nie ruszałem się, nie mogłem spać bo za dużo się dzisiaj działo. Wróciłem sądząc że już nie mam u niej szans, a właśnie leżymy razem, pogodzeni. Zycie czasem potrafi być okropnie zaskakujące, ale takie niespodzianki mogę mieć. Nie wiem kiedy zasnąłem ale obudziło mnie słońce i zapach kawy. Otworzyłem delikatnie oczy i zobaczyłem na stoliku kawę, a obok siedziała Pat. Nie widziała mnie, bo siedziała tyłem. Miała na sobie tylko koszulkę, która służyła jej jako nocna koszula. Była na nią niestety za duża i opadała jej z ramienia. Patrzyłem na nią intensywnie. Zmieniła się. Wydoroślała, dojrzała. Jest piękną kobietą. Zauważyłem że na jej ramieniu pojawił się tatuaż z napisem "somebody lies". Czyżby moja buntowniczka miała jakiś problem. Domyślam się że to pewnie ja jestem za to odpowiedzialny. Pat zorientowała się, że już nie spię i patrzyła na mnie z uśmiechem kiedy ja nie wiedziałem co dzieje się wokół mnie bo pochłonęły mnie myśli. Dopiero głos Pat przywrócił mnie do życia.
- O czym myślałeś? zapytała
- O niczym ważnym, o życiu i tak dalej..
- To nie jest dla Ciebie ważne? zdziwiła się
- Jest ale tylko wtedy kiedy jesteś Ty, nie ważne przyszłość, bo nie wiadomo jak będzie, ani przeszłość bo była, żyj chwilą bo to jest ważne
-Od kiedy jesteś tak nastawiony?
- Od kiedy byłem gotowy umrzeć bo Cię straciłem,a teraz nieoczekiwanie odzyskałem, i chcę cieszyć się tym, że jesteś i nie myśleć o tym co będzie kochanie- powiedzialem. Na te słowa Pat wstała i podeszła do mnie. stanęła naprzeciwko mnie i pocałowała mnie. Odwzajemniłem jej pocałunek. Brakowało mi tego. W tej chwili poczułem jak cholernie za nią tęskniłem, za nią całą. Objąłem ją mocniej i przechyliłem się w wyniku czego opadliśmy na łóżko. Pat ściągnęła ze mnie ciuchy, ja pozbawiłem ją ubrań, utonęliśmy w namiętnym pocałunku. Strąciliśmy z łóżka laptop, na którym zacząłem sprawdzać email. Może się nie zepsuje. Przeżyliśmy piękne chwile, po czym Pat zaproponowała, że pójdziemy do kina. Zgodziłem się ale pierwsze musiałem wziąć prysznic. Zabrałem jakąś koszulkę i spodnie, dałem całusa Pat, która leżała i wszedłem do łazienki.

Patricia
Miała tak od razu nie dopuszczać do siebie Eddiego, ale tak bardzo go kocham i tak się stęskniła. Miałam go trzymać na dystans, sprawdzić czy znowu mnie nie zrani. Eddie się kąpał a ja stwierdziłam że ogarnę pocztę, czekałam na email do kobiety u której chcę wynająć mieszkanie, takie z prawdziwego zdarzenia. 
Sięgnęłam po laptopa i natknęłam się na otwartą skrzynkę Eddiego. Nie chciałam być ciekawska i sprawdzać go, ufałam mu, ale otwarta była wiadomość od jakiejś laski Jessie. Pisało w niej, że tęskni, i że czeka aż wróci, nie może zapomnieć tego co było. Eddie nie zaczął nic pisać. Zabolało mnie to. Dopiero kochaliśmy się, a on nic mi o tym nie wspomniał. Mówił, że tylko mnie kocha, a nic nie wspomniał, że miał kogoś. Szybko wstałam, ubrałam się, i wybiegłam z pokoju. Nie wiedziałam gdzie idę, nogi same przyniosły mnie w miejsce gdzie odzyskałam go, czyli na chodnik na którym siedzieliśmy kiedy on chciał znowu wyjechać. Zaczęłam myśleć nad tą sytuacją. Nie wiedziałam co mam o tym sądzić.
Eddie
Wykąpany, wypachniony wyszedłem z łazienki ale nigdzie nie zauważyłem Pat. Zobaczyłem tylko laptop z otwartą wiadomością od Jessie, zabrałem telefon i wybiegłem. Wybrałem numer Pat, ale nie odpowiadała. Wybiegłem z hotelu i zacząłem biec, nie myślałem gdzie, bałem się że znowu ją stracę..

Przepraszam, ze nie napisalam nic, ale na złość kiedy napisalam rozdział na majówkę padł mi laptop, kiedy dwa kolejne są niedostepne. Nie miałam jak później pisać. Mam mega dużo nauki, teraz są matury, trochę poświęciłam mojemu chłopakowi który musi się z tym teraz zmierzyć, a na dodatek moja mama zachorowała na zapalenie rwy kuszowej i nie mogła chodzić, musiałam jej też pomóc. Jutro napiszę kolejne opowiadanie. Nie będę się już tłumaczyć bo to nie zmienia faktu, ze nawaliłam. Amanda

czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział 1

Patricia;
No i skończone.
Właśnie skończyłam pierwszy wpis do mojego pamiętnika, co uważam za bardzo głupie, no ale obiecałam mojej przyjaciółce -Joy. Że napiszę ten pamiętnik i że mam to robić codziennie przez tydzień, a jeśli mi się to nie spodoba, to wtedy mogę zakończyć to wielkie pisanie. I chyba tak zrobię, będę pisać to przez głupi tydzień, aż się Joy odczepi i wtedy zakończę pisanie. I mój plan jest idealny. No nic, a teraz czas na spacer z moją kochaną suczką.

Szybko wstałam z łóżka i pobiegłam na dół, oczywiście jak zwykle nie było mojego taty, bo "ciężko pracuje, by zarabiać na nasze życie" tak super i co jeszcze?! Przecież nic nam nie brakuje, a ten wciąż w pracy. No, nic złapałam szybko smycz i przyczepiłam ją do obroży mojej kochanej suczki - Sharry.
Od razu ucieszona podbiegła do drzwi już wiedziała, że czeka ją spacer po parku, który tak bardzo lubi, zresztą nie tylko ona, ja też go bardzo lubiłam, był inny niż wszystkie parki. Ma coś takiego w sobie co nie pozwala z niego wyjść. No, ale to park specjalny dla psów, więc nie ma szans, żeby chodź raz Sharry nie rzuciła się na jakiegoś psa. No niestety swój charakterek odziedziczyła po mnie i jest wredna jak nie wiem. 
Właśnie weszłyśmy do parku, a Sharry od razu zaczęła się wszędzie rozglądać, oczywiście chciała żebym ją spuściła ze smyczy, ale nie ma szans. Ostatnio jak ją spuściłam to potem łapałam ją przez dwie godziny. 
Szłyśmy sobie spokojnie, gdy nagle podbiegł do nas jakiś pies, był tej samej rasy co Sharry Gold Retriever tylko ten był nie co ciemniejszy od mojej. No, ale chyba się polubiły, bo zaczęły razem ganiać, a po chwili oboje popatrzyli się na mnie tymi swoimi słodkimi oczkami.
Patrzyły się tak na mnie, a ja przykucnęłam i zaczęłam je głaskać, dopóki nie poczułam, że ktoś mi się przygląda.
Gdy spojrzałam do góry, to zobaczyłam chłopaka, był młody chyba w moim wieku, blondyn, wysoki o brązowo-zielonych oczach, bardzo ładnych oczach. 

Pfff.. co ja gadam. 
-Hejka. - Powiedziałam patrząc na niego, a on tylko stał tak i dyszał.
-Wszystko okey?! - Zapytałam.
-Taaa... Chyba. - Wreszcie się odezwał. 
-To mój pies, biegłem za nim przez cały park i po prostu lekko jestem zmęczony. - Powiedział.
-Taaaa... To widać. - Powiedziałam. Wzięłam od tego chłopaka smycz i przypięłam ją do obroży jego psa.
-Trzymaj, już nie musisz za nim biegać. - Powiedziałam z uśmiechem.
-Nie mogłem wcześniej cię spotkać?! Jakieś 20min. wcześniej?! - Zapytał ze śmiechem.
-No przykro. - Skomentowałam.
-I to nie wiesz jak. - Powiedział.
-Dobra nie ważne, masz psa i narka. - Powiedziałam.
-Dzięki. Narka. - Odpowiedział, a ja sobie poszłam, nie miałam zamiaru dalej z nim gadać. Widać było, że to jakiś podrywacz, a ja się z takimi nie zadaję i nie mam zamiaru. Chodź przyznać trzeba, nie złe ciacho z niego. 

P.S. - Sorry, że taki krótki i głupi, ale pisałam na moim blogu PeddieiSiatka i tak jakoś wyszło, że mało czasu miałam na ten rozdział i wgl. wypaliły mi się pomysły. Ale proszę o komy. Bo ostanio był jeden za który dziękuję. 

Gaduła;*


 

sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 1. Zakręcone perypetie Peddie po latach.

Eddie
Obudziły mnie krzyski, wycie jakiejś syreny i pukanie do drzwi. Zaspany wstałem i poszedłem je otworzyć. Zobaczyłem jakiegoś mężczyznę, który powiedział, żebym zabrał swoje rzeczy i wyszedł z nim, ponieważ jest jakaś awaria, i niebezpieczeństwo jest tak duże, że wszyscy muszą opuścić budynek. "jak dobrze, że się nie rozpakowałem" pomyślałem po czym zabrałem torbę, i wyszedłem. Na zewnątrz było dużo osób, kilka chyba o coś się kłóciło, a ja usiadłem na ławce i czekałem. Nagle podbiegła do mnie jakaś dziewczyna. Było ciemno więc nie widziałem jej twarzy ale po chwili ją i tak poznałem. Była to Joy. Zaczęła mówić przez łzy, że zwarcie w instalacji elektrycznej było tak duże, że zaczęło się palić a nie wszyscy wyszli. Była strasznie roztrzęsiona, jakby w środku został ktoś bardzo ważny. Kazałem jej usiąść, żeby przypadkiem nie zemdlała.
- Joy, co się stało? Kto został? Spokojnie, powiedz mi tylko imie- próbowałem coś dowiedzieć się od dziewczyny


- Paa-paa-tricia..- wydusiła z siebie, a ja zamarłem. Nie czekając na jej dalsze kontynuowanie, najszybciej jak potrafiłem pobiegłem do budynku. Z jednego z korytarzy wybiegł ten sam mężczyzna, który mnie obudził. Powiedział mi, że sprawdził wszystkie piętra, i nie ma nikogo, oprócz ostatniego piętra. Ile sił w nogach pognałem na górę. Schody przeskakiwałem, tak bardzo się bałem, że jej coś się stało. Nie potrafiłbym sobie poradzić, gdybym wiedział, że jej nie ma. Tak mocno ją kocham. Zacząłem walić w drzwi, ale nikt się nie odzywał, nikt nie dawał znaku życia. Odsunąłem się kawałek od drzwi po czym z ogromną siłą rzuciłem się na nie. Od razu się otworzyły. Wpadłem do pokoju, ale jej tam nie było. Poczułem ogromny strach. "Gdzie jesteś, Gaduło" ta myśl zaprzątała mi ciągle głowę. Otworzyłem drzwi i ją zobaczyłem. Siedziała na podłodze, głowę miała opartą o komodę, a w rękach trzymała jakieś zdjęcie. Obok niej stała butelka wina, i przewrócony kieliszek, oraz kilka zdjęć i album. "zawsze tak dużo gadasz, a teraz śpisz kiedy grozi Ci niebezpieczeństwo kochanie" pomyślałem, po czym podszedłem do niej, wziąłem na ręce i wyszedłem. Kiedy mijałem jedno piętro Patricia obudziła się. Nie za bardzo orientowała się co się dzieje, ale po chwili nerwowo się porozglądała i powiedziała:
- Po co tutaj jesteś? Dlaczego mnie niesiesz, co się tutaj do cholery dzieje? Po co wróciłeś, żeby mnie znowu zostawić, czy żeby doprowadzić do tego żebym w końcu się zabiła. Złamałeś mi serce Eddie. Puść mnie, potrafię chodzić.
- Pożar był, znaczy chyba jest, zostałaś sama, poszedłem po Ciebie, bo nikt prócz Joy się nie zorientował, że zostałaś. Byłoby miło gdybyś powiedziała chociaż dziękuję. Wróciłem bo nie mam już nikogo w Ameryce. Ale widzę, że to był błąd. Łudziłem się, że może jeszcze uda Nam się coś stworzyć, ale widzę, że niestety nic już się nie da. Przepraszam, jutro już mnie nie będzie.- powiedziałem i postawiłem ją. Popatrzyła na mnie, chciała coś powiedzieć, zobaczyłem, że łza spływa jej po policzku, nadal miała 'to' zdjęcie w ręce. Już otwierała usta kiedy rzuciła się na nią Joy. Nie chciałem przeszkadzać. Udałem się na ławkę, zabrałem torbę, i zacząłem iść w stronę postoju taxówek. " Witamy w dupie" pomyślałem. Jak na złość nie było żadnej wolnej taxówki, więc usiadłem na chodniku i siedziałem. Wyjąłem telefon, na ekranie miałam ciągle nasze zdjęcie. Wyjąłem portfel, a z niego zdjęcie mnie i Pat kiedy mieliśmy naszą rocznicę. Patrzyłem na to zdjęcie i czułem coraz większy smutek. Nie zauważyłem nawet, że ktoś usiadł koło mnie. Po chwili dopiero zorientowałem się, i zobaczyłem Ją. Siedziała, i się trzęsła, zdjąłem swoją kurtkę, i zarzuciłem jej na plecy. Nic nie mówiła, widziałem, że płacze. Położyła głowę na moim ramieniu, nic nie mówiłem tylko ją objąłem. Zobaczyłem, że taxówka podjeżdża. Popatrzyłem na nią. Podniosłem się, ona też.
- Chyba już się nie zobaczymy- powiedziałem i zacząłem iść do auta.
- Eddie...- powiedziała cicho Pat
- Zatrzymaj ją- wiedziałem, że chodzi o kurtkę- a później spal, żeby nie przypominała Ci już o mnie. Nie chcę żebyś cierpiała.
- Nie chcę jej..- powiedziała.
- Wyrzuć - powiedziałem ciągle idąc i nie odwracając się do niej.
- Nie chcę jej, cholera ja chcę Ciebie, cierpieć będę jak teraz wsiądziesz do tej cholernej taxówki i znowu znikniesz.- powiedziała 

- Co? - zdezorientowany odwróciłem się
- Nie zostawiaj mnie, kocham Cię- powiedziała. Podszedłem do niej, i wziąłem jej głowę w moje ręce, popatrzyła na mnie swoimi oczami. Otarłem jej łzę która spływała po policzku. Patrzyłem na nią ciągle nie odzywając się.
- Kocham Cię i nigdy nie przestałam, Nie potrafię żyć bez Ciebie.- Patricia nadal kontynuowała swoje wyznania a ja patrzyłem na nią.


- Eddie, cholera odezwij się wreszcie, zrób coś.- powiedziała lekko zirytowana. Podniosłem ją i pocałowałem. Tak bardzo się stęskniłem za nią, chciałem ją mieć w swoim ramionach na zawsze. Kiedy ją postawiłem, oderwaliśmy się od siebie.
- Nigdy nie przestałem Cię kochać. - powiedziałem
- To dlaczego mnie zostawiłeś? - zapytała.
- Chodź, wyjaśnimy sobie wszystko, zapowiada się dłuuga noc- uśmiechnąłem się, wziąłem swoją torbę, moja taxówka dawno odjechała. Złapałem Pat za rękę i udaliśmy się do hotelu obok. Na szczęście mieli miejsca, odmówili wszystkie rezerwacje, ze względu na pożar sąsiedniego budynku. Dostaliśmy pokój z małżeńskim łóżkiem. Recepcjonista była bardzo miła, a na koniec życzyła Nam dużo szczęścia. Dała Gadule klucz i zapytała czy mąż (Ja) zaniesie torbe czy trzeba pomóc. Patricia uśmiechnęła się, powiedziała, że damy sobie radę po czym zwróciła się do mnie " No chodź mężu, chodź" . Tak bardzo mi się to spodobało.Udaliśmy się do pokoju...

Miłego czytania.
Amanda

piątek, 10 kwietnia 2015

Prolog. Zakręcone perypetie Peddie po latach.




"Patricia i Eddie to najlepsza para pod słońcem"
"Oni są tak kochani, że aż squiiii"
"Nie mogę uwierzyć w to, jak oni do siebie pasują"
Kartki, jedna za drugą zmieniały się z pomocą ręki dziewczyny. Każde zdjęcie przedstawiało jedną, inną, i piękną historię dwójki młodych ludzi. Łza spłynęła jej po policzku. Nalała kolejną lampkę wina. Nadal przerzucałą kartki przeglądając zdjęcia. Coraz bardziej wpatrywała się w pięknego blondyna, o cudownych niebieskich oczach i uśmiech, który powodował u niej ścisk w sercu. Łzy zaczęły lać się po policzkach dziewczyny jak małe strumyki. W jej głowie krążyły różne myśli. Wspomnienia, uczucie, które nigdy nie zgasło i tęsknota powróciły ze zdwojoną siłą. Czy nie można było tego uniknąć. Byli cudowną, szczęśliwą parą, ich miłość była bardzo mocna, o ile można tak mówić o miłości. Mimo tego, że ich charaktery ciągle ze sobą walczyły oni nie mogli wytrzymać chwili bez siebie. Wszystko toczyło się po ich myśli. Ukończenie szkoły, wspólne rozpoczęcie studiów, imprezy, wyjazdy, spotkania w gronie przyjaciół, w gornie rodziny. I wszędzie oni. Ich dwójka kontra cały świat. Aż do czasu. Nikt nie wiedział co tak na prawdę się stało, oni sami chyba również. Było pięknie, kolorowo, aż pewnego dnia boom! nie ma nic, wszystko się skończyło. Mała kłotnia, przerodziła się w ogromną awanturę, po czym Edison Miller spakował walizki i udał się do Ameryki, a Patricia została. Nie potrafiła sobie poradzić, nie potrafiła zapomnieć, nie potrafiła normalnie żyć, oddychać. Jej smutek, żal i depresja doszły do takiego stopnia, że pewnego dnia przyjaciele znaleźli ją leżącą, a wokół niej było pełno tabletek. Nie mogła zasnąć, chciała chociaż na chwilkę przestać myśleć o nim.


Chciała sobie pomóc, a o mały włos skończyłaby z sobą. Z jakimś czasem udało się jej zacząć żyć. Potrafiła wyjść z domu, spotkać się z przyjaciółmi, nawet czasami uśmiechnąć. Miała wiele propozycji związków od facetów, była piękną kobietą, ale w jej sercu był tylko on, i nie chciała być z nikim innym. Mieszkała i pracowała w Anglii, tam miała swoich przyjaciół jeszcze z czasów wspólnej nauki w DA. On wyjechał, i nie dawał żadnego znaku życia. Ona nie wiedziała, że Joy jej najlepsza przyjaciółka ma z nim kontakt, co więcej on wie co przeżywała Patricia. On też cierpiał. Nie potrafił sobie poradzić z uczuciami, z tą wielką stratą. Kilkanaście razy chciał wsiąść w samolot i wrócić do niej, ale niestety nie mógł. Jego matka zachorowała, bardzo poważnie, i wiedział, że jej czas jest policzony. Musiał z nią być, opiekować się nią, spędzić z nią ostatnie chwile, bo za niedługo miał ja stracić. Życie czasami bywa zaskakująco okrutne, ale każda sytuacja dzieje się nie bez powodu. Jak się okazało, choroba postąpiła bardzo szybko, nie dało się już nic zrobić. Znalazł ją na podłodze, nieruchomą, zimną. Załamał się kompletnie. Tydzień nie wychodził z domu, nie jadł, nie pił, leżał i patrzył w miejsce gdzie ją znalazł. Przyjaciele przychodzili, próbowali mu jakoś pomóc, ale czy da się pomóc osobie, która straciła dwie najważniejsze osoby, jedyne które kochała i nadal kocha. Po jakimś czasie podniósł się. Postanowił, że nic dłużej go w Ameryce nie trzyma. Nie miał tam już nikogo. Podjął decyzję o powrocie do Anglii. Miał tam w końcu ojca, co prawda nie miał z nim kontaktu nawet na poziomie dobrym,ale zawsze to osoba, która mu pomoże, kiedy o to poprosi. Tak jak postanowił, zrobił. Siedział właśnie w taxówce, która miała zawieźć go do hotelu. Nie wiedział, co zrobi, ale musiał się gdzieś zatrzymać. Znalazł na necie informacje, że jakiś czas temu otworzono taki hotel gdzie można było wynajmować pokoje. Dotarł na miejsce, wszedł do środka, stanął przy recepcjii, i chciał załatwiać formalności kiedy zobaczył.
Patricia
Wracałam właśnie do domu. Jaki to dom, kiedy mam tylko dwa pokoje..Ale chociaż mam spokój, obok mnie na razie nikt się nie wprowadził. Jak dobrze, że ktoś wymyślił taki hotel nie hotel. Obładowana zakupami właśnie szłam po klucz do moich apartamentów, kiedy zawołała mnie Joy. Podeszłam do niej i zapytałam o co chodzi, a ona zaczęła coś mówić, że widziała Eddiego. Nie chciałam jej uwierzyć i zaczęłam się rozglądać i nagle go zobaczyłam. Poczułam jak moje nogi stają się miękkie, pośpiesznym krokiem podeszłam do windy, zapominając o kluczu, na szczęście kochana Joy pamiętała. Co ja bym bez niej zrobiła.

 Rzuciłam zakupy na podłogę, podeszłam do komody i powyrzucałam jakieś stare papiery, teczki aż w końcu znalazłam pudełko. Otworzyłam je, i poczułam, że bez wina nie dam rady. Kiedy już miałam w ręku kieliszek wspomagacza, który dodał mi odwagi otworzyłam je i wyjęłam album ze zdjęciami...przekręcałam kartki nerwow, popijając wino. Wspomnienia wróciły. Uczucie które nigdy nie zgasło również.
Eddie
Zobaczyłem ją. Nie miałem pojęcia, że spotkam ją tutaj. Byłem pewien, że ułożyła sobie życie, że wyjechała. Joy pisała coś, że się przeprowadziła, czyli to tutaj się przeniosła. Udałem się do swoich pokoi, obok mnie ktoś mieszkał. "Będę miał sąsiada" pomyślałem. Wziąłem szybki prysznic i zasnąłem. Męcząca podróż dała się we znaki.

Patricia
Wypita butelka wina, smutek i to wszystko co wróciło pokonały dziewczynę. Zasnęła siedząc na podłodze, a w rękach trzymała ich zdjęcie "Ich pierwsze wspólne wakacje"

Rozdział pojawi się niebawem. Proszę o komentarze, jeśli ich nie będzie będzie mi na prawdę przykro i nie będzie mi się chciało przez to pisać. Miłego czytania.
Amanda