czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział 1

Patricia;
No i skończone.
Właśnie skończyłam pierwszy wpis do mojego pamiętnika, co uważam za bardzo głupie, no ale obiecałam mojej przyjaciółce -Joy. Że napiszę ten pamiętnik i że mam to robić codziennie przez tydzień, a jeśli mi się to nie spodoba, to wtedy mogę zakończyć to wielkie pisanie. I chyba tak zrobię, będę pisać to przez głupi tydzień, aż się Joy odczepi i wtedy zakończę pisanie. I mój plan jest idealny. No nic, a teraz czas na spacer z moją kochaną suczką.

Szybko wstałam z łóżka i pobiegłam na dół, oczywiście jak zwykle nie było mojego taty, bo "ciężko pracuje, by zarabiać na nasze życie" tak super i co jeszcze?! Przecież nic nam nie brakuje, a ten wciąż w pracy. No, nic złapałam szybko smycz i przyczepiłam ją do obroży mojej kochanej suczki - Sharry.
Od razu ucieszona podbiegła do drzwi już wiedziała, że czeka ją spacer po parku, który tak bardzo lubi, zresztą nie tylko ona, ja też go bardzo lubiłam, był inny niż wszystkie parki. Ma coś takiego w sobie co nie pozwala z niego wyjść. No, ale to park specjalny dla psów, więc nie ma szans, żeby chodź raz Sharry nie rzuciła się na jakiegoś psa. No niestety swój charakterek odziedziczyła po mnie i jest wredna jak nie wiem. 
Właśnie weszłyśmy do parku, a Sharry od razu zaczęła się wszędzie rozglądać, oczywiście chciała żebym ją spuściła ze smyczy, ale nie ma szans. Ostatnio jak ją spuściłam to potem łapałam ją przez dwie godziny. 
Szłyśmy sobie spokojnie, gdy nagle podbiegł do nas jakiś pies, był tej samej rasy co Sharry Gold Retriever tylko ten był nie co ciemniejszy od mojej. No, ale chyba się polubiły, bo zaczęły razem ganiać, a po chwili oboje popatrzyli się na mnie tymi swoimi słodkimi oczkami.
Patrzyły się tak na mnie, a ja przykucnęłam i zaczęłam je głaskać, dopóki nie poczułam, że ktoś mi się przygląda.
Gdy spojrzałam do góry, to zobaczyłam chłopaka, był młody chyba w moim wieku, blondyn, wysoki o brązowo-zielonych oczach, bardzo ładnych oczach. 

Pfff.. co ja gadam. 
-Hejka. - Powiedziałam patrząc na niego, a on tylko stał tak i dyszał.
-Wszystko okey?! - Zapytałam.
-Taaa... Chyba. - Wreszcie się odezwał. 
-To mój pies, biegłem za nim przez cały park i po prostu lekko jestem zmęczony. - Powiedział.
-Taaaa... To widać. - Powiedziałam. Wzięłam od tego chłopaka smycz i przypięłam ją do obroży jego psa.
-Trzymaj, już nie musisz za nim biegać. - Powiedziałam z uśmiechem.
-Nie mogłem wcześniej cię spotkać?! Jakieś 20min. wcześniej?! - Zapytał ze śmiechem.
-No przykro. - Skomentowałam.
-I to nie wiesz jak. - Powiedział.
-Dobra nie ważne, masz psa i narka. - Powiedziałam.
-Dzięki. Narka. - Odpowiedział, a ja sobie poszłam, nie miałam zamiaru dalej z nim gadać. Widać było, że to jakiś podrywacz, a ja się z takimi nie zadaję i nie mam zamiaru. Chodź przyznać trzeba, nie złe ciacho z niego. 

P.S. - Sorry, że taki krótki i głupi, ale pisałam na moim blogu PeddieiSiatka i tak jakoś wyszło, że mało czasu miałam na ten rozdział i wgl. wypaliły mi się pomysły. Ale proszę o komy. Bo ostanio był jeden za który dziękuję. 

Gaduła;*


 

sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 1. Zakręcone perypetie Peddie po latach.

Eddie
Obudziły mnie krzyski, wycie jakiejś syreny i pukanie do drzwi. Zaspany wstałem i poszedłem je otworzyć. Zobaczyłem jakiegoś mężczyznę, który powiedział, żebym zabrał swoje rzeczy i wyszedł z nim, ponieważ jest jakaś awaria, i niebezpieczeństwo jest tak duże, że wszyscy muszą opuścić budynek. "jak dobrze, że się nie rozpakowałem" pomyślałem po czym zabrałem torbę, i wyszedłem. Na zewnątrz było dużo osób, kilka chyba o coś się kłóciło, a ja usiadłem na ławce i czekałem. Nagle podbiegła do mnie jakaś dziewczyna. Było ciemno więc nie widziałem jej twarzy ale po chwili ją i tak poznałem. Była to Joy. Zaczęła mówić przez łzy, że zwarcie w instalacji elektrycznej było tak duże, że zaczęło się palić a nie wszyscy wyszli. Była strasznie roztrzęsiona, jakby w środku został ktoś bardzo ważny. Kazałem jej usiąść, żeby przypadkiem nie zemdlała.
- Joy, co się stało? Kto został? Spokojnie, powiedz mi tylko imie- próbowałem coś dowiedzieć się od dziewczyny


- Paa-paa-tricia..- wydusiła z siebie, a ja zamarłem. Nie czekając na jej dalsze kontynuowanie, najszybciej jak potrafiłem pobiegłem do budynku. Z jednego z korytarzy wybiegł ten sam mężczyzna, który mnie obudził. Powiedział mi, że sprawdził wszystkie piętra, i nie ma nikogo, oprócz ostatniego piętra. Ile sił w nogach pognałem na górę. Schody przeskakiwałem, tak bardzo się bałem, że jej coś się stało. Nie potrafiłbym sobie poradzić, gdybym wiedział, że jej nie ma. Tak mocno ją kocham. Zacząłem walić w drzwi, ale nikt się nie odzywał, nikt nie dawał znaku życia. Odsunąłem się kawałek od drzwi po czym z ogromną siłą rzuciłem się na nie. Od razu się otworzyły. Wpadłem do pokoju, ale jej tam nie było. Poczułem ogromny strach. "Gdzie jesteś, Gaduło" ta myśl zaprzątała mi ciągle głowę. Otworzyłem drzwi i ją zobaczyłem. Siedziała na podłodze, głowę miała opartą o komodę, a w rękach trzymała jakieś zdjęcie. Obok niej stała butelka wina, i przewrócony kieliszek, oraz kilka zdjęć i album. "zawsze tak dużo gadasz, a teraz śpisz kiedy grozi Ci niebezpieczeństwo kochanie" pomyślałem, po czym podszedłem do niej, wziąłem na ręce i wyszedłem. Kiedy mijałem jedno piętro Patricia obudziła się. Nie za bardzo orientowała się co się dzieje, ale po chwili nerwowo się porozglądała i powiedziała:
- Po co tutaj jesteś? Dlaczego mnie niesiesz, co się tutaj do cholery dzieje? Po co wróciłeś, żeby mnie znowu zostawić, czy żeby doprowadzić do tego żebym w końcu się zabiła. Złamałeś mi serce Eddie. Puść mnie, potrafię chodzić.
- Pożar był, znaczy chyba jest, zostałaś sama, poszedłem po Ciebie, bo nikt prócz Joy się nie zorientował, że zostałaś. Byłoby miło gdybyś powiedziała chociaż dziękuję. Wróciłem bo nie mam już nikogo w Ameryce. Ale widzę, że to był błąd. Łudziłem się, że może jeszcze uda Nam się coś stworzyć, ale widzę, że niestety nic już się nie da. Przepraszam, jutro już mnie nie będzie.- powiedziałem i postawiłem ją. Popatrzyła na mnie, chciała coś powiedzieć, zobaczyłem, że łza spływa jej po policzku, nadal miała 'to' zdjęcie w ręce. Już otwierała usta kiedy rzuciła się na nią Joy. Nie chciałem przeszkadzać. Udałem się na ławkę, zabrałem torbę, i zacząłem iść w stronę postoju taxówek. " Witamy w dupie" pomyślałem. Jak na złość nie było żadnej wolnej taxówki, więc usiadłem na chodniku i siedziałem. Wyjąłem telefon, na ekranie miałam ciągle nasze zdjęcie. Wyjąłem portfel, a z niego zdjęcie mnie i Pat kiedy mieliśmy naszą rocznicę. Patrzyłem na to zdjęcie i czułem coraz większy smutek. Nie zauważyłem nawet, że ktoś usiadł koło mnie. Po chwili dopiero zorientowałem się, i zobaczyłem Ją. Siedziała, i się trzęsła, zdjąłem swoją kurtkę, i zarzuciłem jej na plecy. Nic nie mówiła, widziałem, że płacze. Położyła głowę na moim ramieniu, nic nie mówiłem tylko ją objąłem. Zobaczyłem, że taxówka podjeżdża. Popatrzyłem na nią. Podniosłem się, ona też.
- Chyba już się nie zobaczymy- powiedziałem i zacząłem iść do auta.
- Eddie...- powiedziała cicho Pat
- Zatrzymaj ją- wiedziałem, że chodzi o kurtkę- a później spal, żeby nie przypominała Ci już o mnie. Nie chcę żebyś cierpiała.
- Nie chcę jej..- powiedziała.
- Wyrzuć - powiedziałem ciągle idąc i nie odwracając się do niej.
- Nie chcę jej, cholera ja chcę Ciebie, cierpieć będę jak teraz wsiądziesz do tej cholernej taxówki i znowu znikniesz.- powiedziała 

- Co? - zdezorientowany odwróciłem się
- Nie zostawiaj mnie, kocham Cię- powiedziała. Podszedłem do niej, i wziąłem jej głowę w moje ręce, popatrzyła na mnie swoimi oczami. Otarłem jej łzę która spływała po policzku. Patrzyłem na nią ciągle nie odzywając się.
- Kocham Cię i nigdy nie przestałam, Nie potrafię żyć bez Ciebie.- Patricia nadal kontynuowała swoje wyznania a ja patrzyłem na nią.


- Eddie, cholera odezwij się wreszcie, zrób coś.- powiedziała lekko zirytowana. Podniosłem ją i pocałowałem. Tak bardzo się stęskniłem za nią, chciałem ją mieć w swoim ramionach na zawsze. Kiedy ją postawiłem, oderwaliśmy się od siebie.
- Nigdy nie przestałem Cię kochać. - powiedziałem
- To dlaczego mnie zostawiłeś? - zapytała.
- Chodź, wyjaśnimy sobie wszystko, zapowiada się dłuuga noc- uśmiechnąłem się, wziąłem swoją torbę, moja taxówka dawno odjechała. Złapałem Pat za rękę i udaliśmy się do hotelu obok. Na szczęście mieli miejsca, odmówili wszystkie rezerwacje, ze względu na pożar sąsiedniego budynku. Dostaliśmy pokój z małżeńskim łóżkiem. Recepcjonista była bardzo miła, a na koniec życzyła Nam dużo szczęścia. Dała Gadule klucz i zapytała czy mąż (Ja) zaniesie torbe czy trzeba pomóc. Patricia uśmiechnęła się, powiedziała, że damy sobie radę po czym zwróciła się do mnie " No chodź mężu, chodź" . Tak bardzo mi się to spodobało.Udaliśmy się do pokoju...

Miłego czytania.
Amanda

piątek, 10 kwietnia 2015

Prolog. Zakręcone perypetie Peddie po latach.




"Patricia i Eddie to najlepsza para pod słońcem"
"Oni są tak kochani, że aż squiiii"
"Nie mogę uwierzyć w to, jak oni do siebie pasują"
Kartki, jedna za drugą zmieniały się z pomocą ręki dziewczyny. Każde zdjęcie przedstawiało jedną, inną, i piękną historię dwójki młodych ludzi. Łza spłynęła jej po policzku. Nalała kolejną lampkę wina. Nadal przerzucałą kartki przeglądając zdjęcia. Coraz bardziej wpatrywała się w pięknego blondyna, o cudownych niebieskich oczach i uśmiech, który powodował u niej ścisk w sercu. Łzy zaczęły lać się po policzkach dziewczyny jak małe strumyki. W jej głowie krążyły różne myśli. Wspomnienia, uczucie, które nigdy nie zgasło i tęsknota powróciły ze zdwojoną siłą. Czy nie można było tego uniknąć. Byli cudowną, szczęśliwą parą, ich miłość była bardzo mocna, o ile można tak mówić o miłości. Mimo tego, że ich charaktery ciągle ze sobą walczyły oni nie mogli wytrzymać chwili bez siebie. Wszystko toczyło się po ich myśli. Ukończenie szkoły, wspólne rozpoczęcie studiów, imprezy, wyjazdy, spotkania w gronie przyjaciół, w gornie rodziny. I wszędzie oni. Ich dwójka kontra cały świat. Aż do czasu. Nikt nie wiedział co tak na prawdę się stało, oni sami chyba również. Było pięknie, kolorowo, aż pewnego dnia boom! nie ma nic, wszystko się skończyło. Mała kłotnia, przerodziła się w ogromną awanturę, po czym Edison Miller spakował walizki i udał się do Ameryki, a Patricia została. Nie potrafiła sobie poradzić, nie potrafiła zapomnieć, nie potrafiła normalnie żyć, oddychać. Jej smutek, żal i depresja doszły do takiego stopnia, że pewnego dnia przyjaciele znaleźli ją leżącą, a wokół niej było pełno tabletek. Nie mogła zasnąć, chciała chociaż na chwilkę przestać myśleć o nim.


Chciała sobie pomóc, a o mały włos skończyłaby z sobą. Z jakimś czasem udało się jej zacząć żyć. Potrafiła wyjść z domu, spotkać się z przyjaciółmi, nawet czasami uśmiechnąć. Miała wiele propozycji związków od facetów, była piękną kobietą, ale w jej sercu był tylko on, i nie chciała być z nikim innym. Mieszkała i pracowała w Anglii, tam miała swoich przyjaciół jeszcze z czasów wspólnej nauki w DA. On wyjechał, i nie dawał żadnego znaku życia. Ona nie wiedziała, że Joy jej najlepsza przyjaciółka ma z nim kontakt, co więcej on wie co przeżywała Patricia. On też cierpiał. Nie potrafił sobie poradzić z uczuciami, z tą wielką stratą. Kilkanaście razy chciał wsiąść w samolot i wrócić do niej, ale niestety nie mógł. Jego matka zachorowała, bardzo poważnie, i wiedział, że jej czas jest policzony. Musiał z nią być, opiekować się nią, spędzić z nią ostatnie chwile, bo za niedługo miał ja stracić. Życie czasami bywa zaskakująco okrutne, ale każda sytuacja dzieje się nie bez powodu. Jak się okazało, choroba postąpiła bardzo szybko, nie dało się już nic zrobić. Znalazł ją na podłodze, nieruchomą, zimną. Załamał się kompletnie. Tydzień nie wychodził z domu, nie jadł, nie pił, leżał i patrzył w miejsce gdzie ją znalazł. Przyjaciele przychodzili, próbowali mu jakoś pomóc, ale czy da się pomóc osobie, która straciła dwie najważniejsze osoby, jedyne które kochała i nadal kocha. Po jakimś czasie podniósł się. Postanowił, że nic dłużej go w Ameryce nie trzyma. Nie miał tam już nikogo. Podjął decyzję o powrocie do Anglii. Miał tam w końcu ojca, co prawda nie miał z nim kontaktu nawet na poziomie dobrym,ale zawsze to osoba, która mu pomoże, kiedy o to poprosi. Tak jak postanowił, zrobił. Siedział właśnie w taxówce, która miała zawieźć go do hotelu. Nie wiedział, co zrobi, ale musiał się gdzieś zatrzymać. Znalazł na necie informacje, że jakiś czas temu otworzono taki hotel gdzie można było wynajmować pokoje. Dotarł na miejsce, wszedł do środka, stanął przy recepcjii, i chciał załatwiać formalności kiedy zobaczył.
Patricia
Wracałam właśnie do domu. Jaki to dom, kiedy mam tylko dwa pokoje..Ale chociaż mam spokój, obok mnie na razie nikt się nie wprowadził. Jak dobrze, że ktoś wymyślił taki hotel nie hotel. Obładowana zakupami właśnie szłam po klucz do moich apartamentów, kiedy zawołała mnie Joy. Podeszłam do niej i zapytałam o co chodzi, a ona zaczęła coś mówić, że widziała Eddiego. Nie chciałam jej uwierzyć i zaczęłam się rozglądać i nagle go zobaczyłam. Poczułam jak moje nogi stają się miękkie, pośpiesznym krokiem podeszłam do windy, zapominając o kluczu, na szczęście kochana Joy pamiętała. Co ja bym bez niej zrobiła.

 Rzuciłam zakupy na podłogę, podeszłam do komody i powyrzucałam jakieś stare papiery, teczki aż w końcu znalazłam pudełko. Otworzyłam je, i poczułam, że bez wina nie dam rady. Kiedy już miałam w ręku kieliszek wspomagacza, który dodał mi odwagi otworzyłam je i wyjęłam album ze zdjęciami...przekręcałam kartki nerwow, popijając wino. Wspomnienia wróciły. Uczucie które nigdy nie zgasło również.
Eddie
Zobaczyłem ją. Nie miałem pojęcia, że spotkam ją tutaj. Byłem pewien, że ułożyła sobie życie, że wyjechała. Joy pisała coś, że się przeprowadziła, czyli to tutaj się przeniosła. Udałem się do swoich pokoi, obok mnie ktoś mieszkał. "Będę miał sąsiada" pomyślałem. Wziąłem szybki prysznic i zasnąłem. Męcząca podróż dała się we znaki.

Patricia
Wypita butelka wina, smutek i to wszystko co wróciło pokonały dziewczynę. Zasnęła siedząc na podłodze, a w rękach trzymała ich zdjęcie "Ich pierwsze wspólne wakacje"

Rozdział pojawi się niebawem. Proszę o komentarze, jeśli ich nie będzie będzie mi na prawdę przykro i nie będzie mi się chciało przez to pisać. Miłego czytania.
Amanda

Prolog!

Narrator;
Jest zimna, letnia noc, a pewna dziewczyna sama chodzi po parku i rozmyśla o swoim dziwnym życiu i dziwnych rzeczach, które ją spotkały przez ostatnie dni, tygodnie, a nawet lata. Rozmyślała o tym, dlaczego nie może sobie wreszcie ułożyć, pięknego, normalnego życia, tylko wciąż musi jej się psuć i wciąż musi coś iść nie tak. Nie chciała tak żyć, jednak nie wiedziała co zrobić by zmienić bieg swego życia. Nie widziała czy w ogóle można zrobić coś takiego, by wreszcie jej życie się zmieniło.
Jednak nie wiedziała jednego?! Nie wiedziała, że wiele nie potrzeba by zmienić swoją historię, nawet nie musiała się starać by to zrobić. Gdyż to nie zawsze my zmieniamy bieg swojego życia, lecz ludzie, którzy się w nim pojawiają. To oni zmieniają nasze życie i to bardzo, jednak czy na dobre czy na złe, tego nigdy nie wiemy. Lecz nie ważne co się dzieję, trzeba z tego wszystkiego korzystać, gdyż żyje się raz. Nie ważne jak się żyje, ważne by żyć tak jak się chce, aby żyć każdą wolną chwilką, jakby miała być twoją ostatnią. Bo trzeba pamiętać o przeszłości, mieć plany na przyszłość, ale żyć dniem dzisiejszym, bo wczoraj już nie ma, a jutro może nigdy nie nadejść. Jednak ona tego nie rozumiała, nie rozumiała tego wszystkiego, dopóki nie spotkała JEGO...
Tego, który zmieni jej życie, zmieni ją i jej patrzenie na świat i na życie. To właśnie on pokaże jak żyć, jak się bawić i jak korzystać z życia.
Jednak zanim to wszystko się wydarzy, to może najpierw trochę się cofnijmy w czasie i ją poznajmy;

Pamiętnik;
Jestem Patricia. To mój pierwszy wpis do tego pamiętnika, nawet nie wiem jak to robić, bo nigdy nie pisałam pamiętnika, bo nie miałam na to czasu, jednak namówiła mnie do tego moja najlepsza przyjaciółka Joy. Jest zwariowana i świrnięta, ale to właśnie w niej najbardziej lubię. A więc Drogi Pamiętniku (matko piszę do pamiętnika, odwala mi już) no cóż, Mój Drogi pamiętniku, jak już mówiłam jestem Patricia, mam 16lat, no i mieszkam w Ameryce, no tak właściwie to tu się nie urodziłam, to długa historia, którą chcę ci opowiedzieć.
Urodziłam się w Anglii w Liverpoolu, to właśnie stamtąd pochodzę, mieszkałam tam przez pierwsze 6lat mojego życia. To właśnie tam poznałam Joy, od razu się zaprzyjaźniłyśmy. Jednak wróćmy do mnie. Gdy miałam 5lat, zmarła moja mama na raka. Bardzo to przeżyłam jednak nie tylko ja, bo mój tato też to bardzo przeżył, był bardzo załamany. Niestety rok później,  gdy już miałam 6lat, właśnie wtedy okazało się, że odziedziczyłam tą okropną chorobę po mojej mamie i też byłam chora. Tato chroniąc mnie, zabrał mnie właśnie tu do Ameryki, mówiąc że tu są lepsi lekarze i mi pomogą i faktycznie tak się stało. Wyleczyli mnie, jednak dość długo to trwało, ale się udało.
Teraz leżę tu na moim łóżku mając 16lat i myśląc co ze mną będzie, gdyż wspaniałego życia nie miałam. Nie dość że zmarła moja matka, której twarzy już nie pamiętam, byłam chora i połowę swojego życia spędziłam w szpitalu, to jeszcze po drodze zmarli moi dziadkowie w wypadku samochodowym, teraz tylko mi został tato, gdyż drugich dziadków nie znam. Podobno bardzo dawno temu, moi rodzice się pokłócili z nimi i zerwali kontakt. No więc został mi tylko tato, którego bardzo kocham i wiem, że życie chodź miałam trudne i będę je już mieć trudne, to tato zawsze będzie przy mnie.
Twoja Patricia:*

 P.S. - Mam nadzieję, że wam się podoba prolog?! Proszę o komy.












Gaduła;*

Przywitanie.

Hejcia;*
A więc, hmmm?! Tak trochę się stresuję, no ale może od początku. 
A więc, jestem Wiktoria (nie lubię swojego imienia), więc podpisuję się Gaduła;*.
Jestem tutaj nowa, na blogu, jednak nie jestem nowa w blogowaniu, gdyż piszę już kilka blogów, możecie mnie znać z bloga http://peddieisiatka.pinger.pl/ , ale też możecie mnie nie znać, gdyż moje blogi nie są takie znane. No dobra, więc wróćmy do tematu tego bloga. Będę tu pisać nową historię Peddie i ogólnie całego Domu Anubisa, jednak moją ulubioną parą jest Peddie, dlatego bardziej się na nich skupiam. Jestem na krytykę, często słucham tych krytyk i próbuję poprawiać swoje błędy. Każdy komentarz to dla mnie bardzo dużo, więc mam nadzieję, że chodź jeden pod tym postem się znajdzie :D
No, to chyba tyle. 
A więc, zapraszam was do czytania mnie, nie długo pewnie dodam prolog, bo za chwilkę zacznę go pisać, więc mam nadzieję, że lukniecie i skomentujecie :D 






 Gaduła;*

czwartek, 9 kwietnia 2015

Wiadomości.

Kilka spraw organizacyjnych.

1. Jeżeli jest osoba, która chciałaby pisać z nami na blogu proszę o kontakt email'owy klarka519@gmail.com

2. Szukam pomysłów na wygląd bloga, bo nie jest to moją mocną stroną, dlatego chętnych z pomysłami bądź osoby znające się na rzeczy również zapraszam na gmail'a.

3. Drogi czytelniku, jeżeli wchodzisz tego bloga, i czytasz to co piszę, proszę zostaw po sobie ślad (komentarz) jeżeli możesz. Bardzo proszę o to, gdyż wiem wtedy, że czytasz, wyraź swoją opinię, jestem otwarta na pozytywną jak i negatywną krytykę. Wiemy wtedy co mamy zmienić, co ulepszyć.
Nie ukrywam, że było mi przykro, bo na ponad 200 wyświetleń posta jest zero komentarzy na ten moment. (09.04.2015 godzina 16:50)

4. Zaczynam pisać nową historię o peddie, ale nie na tym blogu tylko na pingerze. Zapraszam Was serdecznie na http://peddieforever.pinger.pl/ gdyż współpracuję (zaczynam) z świetną Gadułą.

5. Sprawa najważniejsza, na tym blogu teraz nie piszę sama. Tak jak zaznaczyłam w punkcie nr.1 jest Nas dwie. Dołącza do mnie Gaduła. Niedługo pojawi się post od niej, ja tylko apeluje o godne przywitanie. Jeżeli chcielibyście zobaczyć jej ogromny talent zapraszam do odwiedzenia jej blogów: http://peddieforever.pinger.pl/  http://peddieisiatka.pinger.pl/ .
W razie kontaktu z nową adminką:   martynaczechonska21211@wp.pl

6. Apel: Nie zapominajcie o Nas, nie zapominajcie jak to wszystko się zaczęło, dzięki czemu tutaj jesteśmy zarówno my jak i Wy. Blogerzy kochani dodawajcie posty, nie dajmy zapomnieć o Peddie.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
To by było na tyle, dziękuję za uwagę ;)
Amanda

środa, 8 kwietnia 2015

Spóźniony świąteczny shot.

Niby przyszła wiosna, a za oknem wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Rano piękne słoneczko, później burza śnieżna, potem znowu piękne promienie wpadały do salonu, po czym zaczęło lać. Można oszaleć. Nie lubię aż takiego niezdecydowania. No tak, po jutrze Wielkanoc, a ja zamiast sprzątać, lub pomagać w przygotowaniach cioci do świąt siedzę i myślę. Myślę.. Ciekawe nad czym zapytacie. Otóż całe moje życie się poplątało. Cofnijmy się kilka dni wcześniej. Jechaliśmy z Eddiem do mojej cioci. Z nią jedyną z całej mojej cholernej rodziny mam świetny kontakt. Moi rodzice...pojechali sobie na "wakacje". Piper się sprzeciwiła, i ją zaczęli traktować tak samo jak mnie. Na nasze szczęście ciocia Sally jest inna, niż nasi rodzice. Zaprosiła Nas na święta. Biedna, ma złamaną nogę, więc obiecałam, że jej pomogę, zrobię zakupy, Eddie też zaoferował pomoc. No tak, mieszkamy z Eddiem razem, a z nami mieszkają jeszcze Joy z Jerrym, i Alfie. Czasami wpada na jakiś czas Mick. Wynajęliśmy wszyscy domek, ponieważ w naszym kochanym Anubisie niestety mieszkać już nie możemy. No ale wróćmy do tego co jest teraz. Jechaliśmy do Sally. Po drodze chciałam zrobić jeszcze zakupy, skoczyć do apteki. Eddie był jakiś nieobecny, nie wiem co się z nim dzieje. Weszliśmy do supermarketu, było strasznie dużo ludzi. Nagle poczułam, że ktoś we mnie wpadł, zachwiałam się i upadłam. Zobaczyłam nad sobą twarz mojego zatroskanego blondaska, i jakiegoś przystojnego bruneta. 

-C-co, coo się stało? - zapytałam trochę zdezorientowana
- Przepraszam Cię strasznie, ale nie wiem, jak to się stało, że wpadłem w Ciebie i tak Cię urządziłem- powiedział brunet
- No na prawdę, trudne to do skomentowania- zakpił Eddie
- Eddie, spokojnie kochanie- chciałam go uspokoić- A Ty się nie przejmuj, nic mi się nie stało- powiedziałam do chłopaka.
- W takim razie ja się będę żegnał, przepraszam jeszcze raz - powiedział, i poszedł. Ja wstałam i wyszliśmy z Eddiem ze sklepu.
- Nic mi się nie stało- udawał mnie Eddie
- O co Ci chodzi?- zapytałam
- O nic, przecież mogłaś rozbić sobie głowę, dostać wstrząśnienia mózgu, ale nic, bo co, bo ma ładne oczy, bo przeprosił, bo przystojny
- Eddie..- chciałam coś powiedzieć
- Trzeba było się z nim na kawę umówić, albo go od razu zaprosić do Nas.- powiedział.
Nie wytrzymałam, i uderzyłam go w policzek. Popatrzył na mnie. Przesadził. Ja chyba też. Zobaczyłam okropną czerwoną plamę na jego policzku, łzy zaczęły napływać mi do oczu, tak bardzo chciałam teraz dotknąć tego policzka, pocałować, i przytulić Eddiego, ale coś mnie blokowało. Zresztą on nawet na mnie nie spojrzał. Wtedy podjęłam decyzję, że do cioci jadę sama.
- Przepraszam Cię. Jadę autobusem.- powiedziałam i poszłam w drugą stronę na przystanek.
On popatrzył chwilę na mnie, po czym wsiadł do auta, i z piskiem opon odjechał. Ja wsiadłam do autobusu, i po 15 minutach byłam pod domem cioci. Stanęłam przed drzwiami, i poczułam jak z moich oczu lecą łzy. Nie tak to miało się potoczyć. Włożyłam klucz do zamka, i otworzyłam drzwi, weszłam i od razu skierowałam się do kuchni, chciałam rozpakować zakupy, i zyskać na czasie, żeby ciocia nie widziała moich łez. Nie chciałam żeby widziała mnie w takim stanie. Ale na moje nieszczęście całkiem dobrze radzi sobie o kulach.
- Boże, Pati co się stało dziecko?- zapytała
- Cześć ciociu- powiedziałam, podeszłam do niej i przytuliłam się. Była dla mnie jak matka.
Zrobiłam herbatę, i opowiedziałam jej co się wydarzyło. Długo rozmawiałyśmy, po czym poszłam się wykąpać i położyć. Kilka razy sprawdzałam telefon, ale Eddie nie dzwonił. Postanowiłam do Świąt zostać już u cioci, miałam urlop więc mogłam sobie na to pozwolić. Znowu zaczęłam płakać, aż w końcu zasnęłam.

Eddie:
Siedziałem w pokoju, i próbowałem skupić się na papierach które musiałem wypełnić. Praca to praca. Niestety, wszystko źle uzupełniałem, rzuciłem je w kąt. Nie mogłem przestać myśleć o Pat. Przesadziłem, i doskonale o tym wiem. Ale kocham ją tak mocno, że okropnie się przestraszyłem, kiedy straciła przytomność. Szybko się ocknęła ale strach został. Gość nie zdawał sobie sprawy, że mogło to się skończyć bardzo poważnie. Pat chciała być po prostu uprzejma. A ja powiedziałem jej coś okropnego...Z tego wszystkiego jeszcze zepsuł mi się telefon. Poszedłem spać, to taki ciężki dzień, Pat nie wróciła do domu..martwiłem się czy wszystko z nią w porządku, Jestem kretynem, gdyby coś się jej stało to am sobie zrobię krzywdę. Kiedy wstałem rano, Pat nie było, zostało dwa dni do świąt, my pokłóceni, nie chcę spędzać świąt sam, chcę je spędzić z moją Gadułą. Wstałem i udałem się do łazienki. Postanowiłem wziąć prysznic, potem się ogarnąć, kupić prezent, kwiatki, spakować rzeczy i jechać do Pat. Swój plan wcieliłem w życie.


Patricia:
Obudziłam się rano, z bólem głowy. Przykryłam się szczelniej kołdrą, było zimno. Tak bardzo brakowało mi Eddiego, chciałam się teraz w niego wtulić. Wzięłam tel, Eddie nadal milczał. Postanowiłam wstać, ogarnąć się i jechać z nim porozmawiać. Wykapałam się, zrobiłam makijaż, brałam się i zeszłam do kuchni, Moja ciocia siedziała na bujanym fotelu pijąc kawę,
- Witaj kochana, jak się spało, lepiej się czujesz? - zapytała
- Tak, dzisiaj lepiej, muszę jechać z nim porozmawiać, zrobić zakupy, trzeba dzisiaj coś upiec, i zabiorę jeszcze kilka rzeczy, coś ładniejszego niż spodnie i trampki.
- Weź mój samochód, nie będziesz dodatkowo zdenerwowana wiedząc, że musisz pilnować czasu jadąc autobusem.
- Dziękuję ciociu. To ja lecę- powiedzialam
- Paa- odpowiedziala- i powodzenia życzę, będzie dobrze, pamiętaj- dorzucila kiedy już zamykałam drzwi.

Eddie
Siedziałem w aucie, jechałem kupić kwiaty, i prezent dla Patricii na święta. Nie miałem specjalnego pomysłu, kiedy ujrzałem na jednej wystawie piękną suknię. Wiedziałem, że moja Gaduła wyglądałaby w tym cudownie. Szybko zostawiłem auto na parkingu i pobiegłem do tego sklepu. Z 15 minut musiałem błagać żeby mi ją sprzedali, ponieważ rzekomo z wystaw nie sprzedają...
Ale było to dla mnie tak ważne, że nie wyszedłbym z tego sklepu bez tej kiecki. I dopiąłem swego.!
Pięknie ją zapakowano, i z takim prezentem udałem się jeszcze do kwiaciarni kupić kwiaty. Nie mogłem się zdecydować jakie kwiaty wybrać, dlatego wziąłem czerwone róże, i żółte tulipany z myślą o Sally. Później ruszyłem do Patricii. Nadal nie naprawiłem telefonu. Nie miałem do tego głowy.

Patricia
Zakupy zrobiłam, dzwoniłam do Eddiego ale niestety, na marne. Pojechałam do domu, jego tam nie było. Spakowałam swoje kosmetyki i najpotrzebniejsze rzeczy po czym zawiedziona udałam się do auta, a następnie do domu ciotki.

Eddie
Dotarłem na miejsce, strasznie byłem zdenerwowany. Zapukałem, otworzyła mi Sally, przywitałem się z nią, bardzo ją polubiłem. Nie była dla mnie nie miła, chociaż zdawałem sobie sprawę, że mogła by być, w końcu zraniłem Patricie. Zaprosiła mnie do środka.
- Przyjechałeś do Patii, chodź, wejdź, napijemy się herbaty
- Tak, nie ma jej.- bardziej stwierdziłem niż zapytałem
- Będzie, spokojnie- odrzekła Sally. Wręczyłem jej kwiaty, podziękowała i wstawiła je do wazonu.
Usiedliśmy w kuchni i piliśmy herbatę, denerwowałem się rozmową z Patricią.
- Denerwujesz sie? zapytała Sally
- Bardzo, zraniłem ją, i teraz jest mi strasznie źle, kocham ją najmocniej na świecie- powiedziałem jednym tchem. Sally się zaśmiała.
- To tak jak ona Ciebie. Oboje się pogubiliście, ale oboje się tak mocno kochacie, że dacie radę, bądź spokojny, ona nie da tego tak łatwo przekreślić.
- Na prawdę, mówiła tak? - zapytałem, ale nagle usłyszeliśmy czyjeś kroki. To Pat wróciła. Postanowiłem nie pokazywać się od razu, stanąłem w jadalni i czekał aż wejdzie. Pokazałem Sally ruchem ręki żeby nie mówiła, że jestem. Czekałem,

Patricia
Zawiedziona, wrócilam do domu. Widzialam jakieś auto niedaleko domu, ale  było zbyt ciemno, pomyślałam, że pewnie ktoś do sąsiadów. Weszłam do domu, i zaczęłam się rozbierać z kurtki, szalika etc.
- Ciociu już jestem, nie pytaj mnie jak się czuję, bo okropnie, chciałam porozmawiać z Eddiem, przeprosić go, że go tak potraktowałam, ale niestety, on sie już chyba ze mnie wyleczył, dzwoniłam do niego z tysiąc razy, ale nawet nie odbiera. Czuję się okropnie. - zaczęłam mówić, biorąc zakupy i idąc do kuchni. Nie patrzyłam nawet czy ktoś tam jest. Sally się nie odzywała, weszła tylko do kuchni, przytuliła mnie, pocałowała w czoło, wzięła tabletki które jej kupiłam i wyszła. A ja siedziałam. Siedziałam i myślałam, kiedy nagle poczułam te perfumy. Raptownie się odwróciłam, i zobaczyłam jego. Stał i patrzył na mnie. Widziałam smutek w jego oczach.
- Kochanie, przepraszam Cię bardzo- powiedział i dał mi kwiaty. Nie gniewałam się już, odłożyłam więc przepiękne róże, i rzuciłam mu się na szyję.
-Tak bardzo Cię kocham, i też przepraszam.- dotknęłam ręką jego policzka. Eddie mnie pocałował.
- Tęskniłem cholernie- powiedział, jak już oderwaliśmy się od siebie.
- Ja tak samo. - i znowu go pocałowałam.
Poszliśmy do salonu, Sally siedziała na sofie i oglądała stary album ze zdjęciami.
- I co zakochani, mówiłam, że będzie dobrze- powiedziała uśmiechnięta.Popatrzyłam na Eddiego, który objął mnie w pasie. Dołączyliśmy do cioci, i oglądaliśmy zdjęcia. Byłam tam też ja, jak byłam mała. Eddie wziął jedno zdjęcie i schował. Byłam zła, ale ja tez mam jego zdjęcia jak jadł warzywa jak był mały, a wygląda na nich bardzo śmiesznie..Później poszliśmy spać. Tej nocy nie zmarznę.
Następnego dnia rano mieliśmy pobudkę, przyjechała Piper.

Eddie

Rano zostałem chamsko obudzony. Od samego świtu dom był pełen życia, Pat idealnie radzi sobie z przygotowaniem świąt. Stół przyozdobiony był kwiatami a to moja zasługa. Dziewczyny uśmiechnięte piekły w kuchni, a ja z Sally pojechałem na zdjęcie gipsu. Późnej wszyscy nadal pracowaliśmy ciężko, a wieczorem dosłownie padliśmy.

Patricia
Obudziłam się rano, i byłam bardzo szczęśliwa. Obok mnie leżał mój kochany blondasek. W pokoju obok była moja siostra, spędzamy święta w gronie rodziny, czego można chcieć więcej.
Delikatnie wstałam, i założyłam szlafrok. Udałam się do łazienki w celu wykonania porannych czynności. Kiedy już to skończyłam, wróciłam do pokoju. Eddie się ubierał. Jak dobrze, ze są 2 łazienki. Otworzyłam szafę i załamałam ręce. Kompletnie brak pomysłu w co się ubrać..Podszedł do mnie Eddie z pudełkiem.
- To dla Ciebie, prezent , otwórz proszę- powiedział. Tak też zrobiłam. Moim oczom ukazała się przecudowna sukienka. Rzuciłam się Eddiemu na szyję i pocałowałam go czule.
- Dziękuję kochanie, Tylko Ty wiesz jak dopieścić kobietę- powiedzialam
- Miło mi to słyszeć - odrzekł
- Ale ja też mam coś dla Ciebie- dodałam. Podeszłam do szafy, i wyjęłam z niej małe pudełeczko.
Były w nim bilety na mecz drużyny która mój blondynek kocha zaraz po mnie.
Kiedy to zobaczył mało nie zaczął skakać z radości. Podniósł mnie i zaczął kręcić się ze mną w kółko...Kiedy mnie postawił ubrałam się i poszliśmy świętować...

Proszę o komentarze, bo to jest mega mobilizujące do działania.
Pozdrawiam i liczę na zadowolenie.
Amanda


niedziela, 5 kwietnia 2015

Informacje i Wielkanoc

Kochani!
Opowiadania będą zaczęte niebawem, pojawi się również świąteczny shot. Niestety nie jestem w stanie napisać nic teraz, ponieważ jestem chora, mam zapalenie ucha, angina i zapalenie zatok. :( bardzo przepraszam, Wielkanocny shot był planowany na dzisiaj ale nie bylam w stanie napisać gdyż walczyłam z gorączką.


Zostawiając te sprawy chciałabym złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia. Zdrowych, spokojnych, rodzinnych świąt Wielkiej Nocy, spędzonych w gronie rodziny. Niech wszystkie smutki, zmartwienia zostaną na chwilkę przykryte radością, i szczęściem. Chociaż pogoda płata figle. życzę Wam wiosennej atmosfery, i nabrania sił do życia :)
A wszystkim piszącym blogi, szczególnie o Peddie, życzę też  mnóstwo pomysłów, niekończącej się weny, i chęci do pisania.
Wesolego Alleluja.!
Amanda
p. s.  Podawajcie w komentarzach blogi o HoA, które "działają".

czwartek, 2 kwietnia 2015

Yes or no.!?

Lubie jasne sytuacje więc krótka piłka - chcecie opowiadanie czy nie.? mam pisać czy nie.? czekam na odpowiedzi w komentarzach.  Nie muszę chyba wspominać że decyzja zostanie podjęta ma podstawie tego ile będzie komentarzy na ilość wyświetleń. Dziękuję.
Amanda