Wracam do was, z kolejnymi historiami naszej kochanej pary "Peddie". Przepraszam, za tak długą nieobecność, ale ogromna liczba obowiązków związanych przede wszystkim ze szkoła niestety ogranicza mój wolny czas. Kolejne opowiadania będą pojawiać się w miarę często. A teraz nie przedłużając, nowiutkie "Zakręcone perypetie Peddie" cz.21
Patricia
Od naszej nocy w bibliotece minęło już sporo czasu, rozpoczął się nowy rok szkolny, przyjechali pozostali mieszkańcy domu Anubisa, atmosfera jak zwykle była świetna, pełno radości, śmiechu, miła wrzawa, duużo pozytywnej energii. Pokój dzieliłam z Joy. Nina z Amber, Jerome z Alfiem, Fabian z Eddiem, Mara dołączy do nas od 2 semestru, jej mama zachorowała, i wspólnie z rodzicami oraz dyrekcją ustalili, że dopóki jej mama nie wyzdrowieje Mara będzie się nią opiekować, ma nauczanie indywidualne, dołączył do niej Mick, to nie dziwne, nie chciał zostawiać ukochanej samej. Mamy kilku nowych nauczycieli, żaden nie przypadł mi do gustu, Eddie śmieje się, że nigdy ludzi z tego zawodu nie będę darzyć szczególną sympatią. Przynajmniej wiemy, że nie ani on ani ja na pewno nie pójdziemy w kierunki jego ojca, czyli na pedagogikę. Mamy 8 miesięcy na zadecydowanie, co będziemy robić w przyszłości. Na razie skupiamy się jednak na nauce, i misji, nadal stoimy w punkcie wyjścia, nie
wiemy co robić, dalej, gdzie szukać, Nina coś się dowiedziała, bo zwołała spotkanie, ale dopiero wieczorem, może rozwieje chociaż część naszej niewiedzy. Przeraża mnie myśl, że może nam się coś stać, albo że przez nas umrą ludzie, wpadam w lekką paranoję gdy o tym myślę, więc staram się nie dopuszczać tego do siebie. Wybieramy się z Eddiem na spacer, musimy się oderwać od tych wszystkich spraw, odreagować, odetchnąć, popatrzeć na to z dystansem. Właśnie kończyłam pakować torebkę, zabrałam kosmetyki, portfel itp, i przyszedł Eddie. Nic się nie zmienił, nadal jest pięknym, przystojnym blondynem, o cudnych niebieskich oczach. Kocham go najmocniej na świecie.
- Idziemy? - zapytał
- Jasne, tylko wezmę kurtkę- powiedziałam, po czym złapałam chłopaka za rękę i wyszliśmy
Udaliśmy się do parku, siedzieliśmy tak z 2 godziny, śmialiśmy się z dwójki małych dzieci, które przyniosły mi kwiatki, były piękne, dzieciaki słodziutkie. Beztrosko biegały za pieskiem, z którym przyszły, a ich mama tylko ich upomniała, żeby nie zrobił sobie krzywdy. Zycie dzieci jest takie kolorowe, zero strachu, tylko radość..
Postanowiliśmy wracać, gdy nagle zauważyliśmy..... cdn
Postaram się dodać jeszcze dziś częśc drugą.
~Amanda