środa, 8 kwietnia 2015

Spóźniony świąteczny shot.

Niby przyszła wiosna, a za oknem wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Rano piękne słoneczko, później burza śnieżna, potem znowu piękne promienie wpadały do salonu, po czym zaczęło lać. Można oszaleć. Nie lubię aż takiego niezdecydowania. No tak, po jutrze Wielkanoc, a ja zamiast sprzątać, lub pomagać w przygotowaniach cioci do świąt siedzę i myślę. Myślę.. Ciekawe nad czym zapytacie. Otóż całe moje życie się poplątało. Cofnijmy się kilka dni wcześniej. Jechaliśmy z Eddiem do mojej cioci. Z nią jedyną z całej mojej cholernej rodziny mam świetny kontakt. Moi rodzice...pojechali sobie na "wakacje". Piper się sprzeciwiła, i ją zaczęli traktować tak samo jak mnie. Na nasze szczęście ciocia Sally jest inna, niż nasi rodzice. Zaprosiła Nas na święta. Biedna, ma złamaną nogę, więc obiecałam, że jej pomogę, zrobię zakupy, Eddie też zaoferował pomoc. No tak, mieszkamy z Eddiem razem, a z nami mieszkają jeszcze Joy z Jerrym, i Alfie. Czasami wpada na jakiś czas Mick. Wynajęliśmy wszyscy domek, ponieważ w naszym kochanym Anubisie niestety mieszkać już nie możemy. No ale wróćmy do tego co jest teraz. Jechaliśmy do Sally. Po drodze chciałam zrobić jeszcze zakupy, skoczyć do apteki. Eddie był jakiś nieobecny, nie wiem co się z nim dzieje. Weszliśmy do supermarketu, było strasznie dużo ludzi. Nagle poczułam, że ktoś we mnie wpadł, zachwiałam się i upadłam. Zobaczyłam nad sobą twarz mojego zatroskanego blondaska, i jakiegoś przystojnego bruneta. 

-C-co, coo się stało? - zapytałam trochę zdezorientowana
- Przepraszam Cię strasznie, ale nie wiem, jak to się stało, że wpadłem w Ciebie i tak Cię urządziłem- powiedział brunet
- No na prawdę, trudne to do skomentowania- zakpił Eddie
- Eddie, spokojnie kochanie- chciałam go uspokoić- A Ty się nie przejmuj, nic mi się nie stało- powiedziałam do chłopaka.
- W takim razie ja się będę żegnał, przepraszam jeszcze raz - powiedział, i poszedł. Ja wstałam i wyszliśmy z Eddiem ze sklepu.
- Nic mi się nie stało- udawał mnie Eddie
- O co Ci chodzi?- zapytałam
- O nic, przecież mogłaś rozbić sobie głowę, dostać wstrząśnienia mózgu, ale nic, bo co, bo ma ładne oczy, bo przeprosił, bo przystojny
- Eddie..- chciałam coś powiedzieć
- Trzeba było się z nim na kawę umówić, albo go od razu zaprosić do Nas.- powiedział.
Nie wytrzymałam, i uderzyłam go w policzek. Popatrzył na mnie. Przesadził. Ja chyba też. Zobaczyłam okropną czerwoną plamę na jego policzku, łzy zaczęły napływać mi do oczu, tak bardzo chciałam teraz dotknąć tego policzka, pocałować, i przytulić Eddiego, ale coś mnie blokowało. Zresztą on nawet na mnie nie spojrzał. Wtedy podjęłam decyzję, że do cioci jadę sama.
- Przepraszam Cię. Jadę autobusem.- powiedziałam i poszłam w drugą stronę na przystanek.
On popatrzył chwilę na mnie, po czym wsiadł do auta, i z piskiem opon odjechał. Ja wsiadłam do autobusu, i po 15 minutach byłam pod domem cioci. Stanęłam przed drzwiami, i poczułam jak z moich oczu lecą łzy. Nie tak to miało się potoczyć. Włożyłam klucz do zamka, i otworzyłam drzwi, weszłam i od razu skierowałam się do kuchni, chciałam rozpakować zakupy, i zyskać na czasie, żeby ciocia nie widziała moich łez. Nie chciałam żeby widziała mnie w takim stanie. Ale na moje nieszczęście całkiem dobrze radzi sobie o kulach.
- Boże, Pati co się stało dziecko?- zapytała
- Cześć ciociu- powiedziałam, podeszłam do niej i przytuliłam się. Była dla mnie jak matka.
Zrobiłam herbatę, i opowiedziałam jej co się wydarzyło. Długo rozmawiałyśmy, po czym poszłam się wykąpać i położyć. Kilka razy sprawdzałam telefon, ale Eddie nie dzwonił. Postanowiłam do Świąt zostać już u cioci, miałam urlop więc mogłam sobie na to pozwolić. Znowu zaczęłam płakać, aż w końcu zasnęłam.

Eddie:
Siedziałem w pokoju, i próbowałem skupić się na papierach które musiałem wypełnić. Praca to praca. Niestety, wszystko źle uzupełniałem, rzuciłem je w kąt. Nie mogłem przestać myśleć o Pat. Przesadziłem, i doskonale o tym wiem. Ale kocham ją tak mocno, że okropnie się przestraszyłem, kiedy straciła przytomność. Szybko się ocknęła ale strach został. Gość nie zdawał sobie sprawy, że mogło to się skończyć bardzo poważnie. Pat chciała być po prostu uprzejma. A ja powiedziałem jej coś okropnego...Z tego wszystkiego jeszcze zepsuł mi się telefon. Poszedłem spać, to taki ciężki dzień, Pat nie wróciła do domu..martwiłem się czy wszystko z nią w porządku, Jestem kretynem, gdyby coś się jej stało to am sobie zrobię krzywdę. Kiedy wstałem rano, Pat nie było, zostało dwa dni do świąt, my pokłóceni, nie chcę spędzać świąt sam, chcę je spędzić z moją Gadułą. Wstałem i udałem się do łazienki. Postanowiłem wziąć prysznic, potem się ogarnąć, kupić prezent, kwiatki, spakować rzeczy i jechać do Pat. Swój plan wcieliłem w życie.


Patricia:
Obudziłam się rano, z bólem głowy. Przykryłam się szczelniej kołdrą, było zimno. Tak bardzo brakowało mi Eddiego, chciałam się teraz w niego wtulić. Wzięłam tel, Eddie nadal milczał. Postanowiłam wstać, ogarnąć się i jechać z nim porozmawiać. Wykapałam się, zrobiłam makijaż, brałam się i zeszłam do kuchni, Moja ciocia siedziała na bujanym fotelu pijąc kawę,
- Witaj kochana, jak się spało, lepiej się czujesz? - zapytała
- Tak, dzisiaj lepiej, muszę jechać z nim porozmawiać, zrobić zakupy, trzeba dzisiaj coś upiec, i zabiorę jeszcze kilka rzeczy, coś ładniejszego niż spodnie i trampki.
- Weź mój samochód, nie będziesz dodatkowo zdenerwowana wiedząc, że musisz pilnować czasu jadąc autobusem.
- Dziękuję ciociu. To ja lecę- powiedzialam
- Paa- odpowiedziala- i powodzenia życzę, będzie dobrze, pamiętaj- dorzucila kiedy już zamykałam drzwi.

Eddie
Siedziałem w aucie, jechałem kupić kwiaty, i prezent dla Patricii na święta. Nie miałem specjalnego pomysłu, kiedy ujrzałem na jednej wystawie piękną suknię. Wiedziałem, że moja Gaduła wyglądałaby w tym cudownie. Szybko zostawiłem auto na parkingu i pobiegłem do tego sklepu. Z 15 minut musiałem błagać żeby mi ją sprzedali, ponieważ rzekomo z wystaw nie sprzedają...
Ale było to dla mnie tak ważne, że nie wyszedłbym z tego sklepu bez tej kiecki. I dopiąłem swego.!
Pięknie ją zapakowano, i z takim prezentem udałem się jeszcze do kwiaciarni kupić kwiaty. Nie mogłem się zdecydować jakie kwiaty wybrać, dlatego wziąłem czerwone róże, i żółte tulipany z myślą o Sally. Później ruszyłem do Patricii. Nadal nie naprawiłem telefonu. Nie miałem do tego głowy.

Patricia
Zakupy zrobiłam, dzwoniłam do Eddiego ale niestety, na marne. Pojechałam do domu, jego tam nie było. Spakowałam swoje kosmetyki i najpotrzebniejsze rzeczy po czym zawiedziona udałam się do auta, a następnie do domu ciotki.

Eddie
Dotarłem na miejsce, strasznie byłem zdenerwowany. Zapukałem, otworzyła mi Sally, przywitałem się z nią, bardzo ją polubiłem. Nie była dla mnie nie miła, chociaż zdawałem sobie sprawę, że mogła by być, w końcu zraniłem Patricie. Zaprosiła mnie do środka.
- Przyjechałeś do Patii, chodź, wejdź, napijemy się herbaty
- Tak, nie ma jej.- bardziej stwierdziłem niż zapytałem
- Będzie, spokojnie- odrzekła Sally. Wręczyłem jej kwiaty, podziękowała i wstawiła je do wazonu.
Usiedliśmy w kuchni i piliśmy herbatę, denerwowałem się rozmową z Patricią.
- Denerwujesz sie? zapytała Sally
- Bardzo, zraniłem ją, i teraz jest mi strasznie źle, kocham ją najmocniej na świecie- powiedziałem jednym tchem. Sally się zaśmiała.
- To tak jak ona Ciebie. Oboje się pogubiliście, ale oboje się tak mocno kochacie, że dacie radę, bądź spokojny, ona nie da tego tak łatwo przekreślić.
- Na prawdę, mówiła tak? - zapytałem, ale nagle usłyszeliśmy czyjeś kroki. To Pat wróciła. Postanowiłem nie pokazywać się od razu, stanąłem w jadalni i czekał aż wejdzie. Pokazałem Sally ruchem ręki żeby nie mówiła, że jestem. Czekałem,

Patricia
Zawiedziona, wrócilam do domu. Widzialam jakieś auto niedaleko domu, ale  było zbyt ciemno, pomyślałam, że pewnie ktoś do sąsiadów. Weszłam do domu, i zaczęłam się rozbierać z kurtki, szalika etc.
- Ciociu już jestem, nie pytaj mnie jak się czuję, bo okropnie, chciałam porozmawiać z Eddiem, przeprosić go, że go tak potraktowałam, ale niestety, on sie już chyba ze mnie wyleczył, dzwoniłam do niego z tysiąc razy, ale nawet nie odbiera. Czuję się okropnie. - zaczęłam mówić, biorąc zakupy i idąc do kuchni. Nie patrzyłam nawet czy ktoś tam jest. Sally się nie odzywała, weszła tylko do kuchni, przytuliła mnie, pocałowała w czoło, wzięła tabletki które jej kupiłam i wyszła. A ja siedziałam. Siedziałam i myślałam, kiedy nagle poczułam te perfumy. Raptownie się odwróciłam, i zobaczyłam jego. Stał i patrzył na mnie. Widziałam smutek w jego oczach.
- Kochanie, przepraszam Cię bardzo- powiedział i dał mi kwiaty. Nie gniewałam się już, odłożyłam więc przepiękne róże, i rzuciłam mu się na szyję.
-Tak bardzo Cię kocham, i też przepraszam.- dotknęłam ręką jego policzka. Eddie mnie pocałował.
- Tęskniłem cholernie- powiedział, jak już oderwaliśmy się od siebie.
- Ja tak samo. - i znowu go pocałowałam.
Poszliśmy do salonu, Sally siedziała na sofie i oglądała stary album ze zdjęciami.
- I co zakochani, mówiłam, że będzie dobrze- powiedziała uśmiechnięta.Popatrzyłam na Eddiego, który objął mnie w pasie. Dołączyliśmy do cioci, i oglądaliśmy zdjęcia. Byłam tam też ja, jak byłam mała. Eddie wziął jedno zdjęcie i schował. Byłam zła, ale ja tez mam jego zdjęcia jak jadł warzywa jak był mały, a wygląda na nich bardzo śmiesznie..Później poszliśmy spać. Tej nocy nie zmarznę.
Następnego dnia rano mieliśmy pobudkę, przyjechała Piper.

Eddie

Rano zostałem chamsko obudzony. Od samego świtu dom był pełen życia, Pat idealnie radzi sobie z przygotowaniem świąt. Stół przyozdobiony był kwiatami a to moja zasługa. Dziewczyny uśmiechnięte piekły w kuchni, a ja z Sally pojechałem na zdjęcie gipsu. Późnej wszyscy nadal pracowaliśmy ciężko, a wieczorem dosłownie padliśmy.

Patricia
Obudziłam się rano, i byłam bardzo szczęśliwa. Obok mnie leżał mój kochany blondasek. W pokoju obok była moja siostra, spędzamy święta w gronie rodziny, czego można chcieć więcej.
Delikatnie wstałam, i założyłam szlafrok. Udałam się do łazienki w celu wykonania porannych czynności. Kiedy już to skończyłam, wróciłam do pokoju. Eddie się ubierał. Jak dobrze, ze są 2 łazienki. Otworzyłam szafę i załamałam ręce. Kompletnie brak pomysłu w co się ubrać..Podszedł do mnie Eddie z pudełkiem.
- To dla Ciebie, prezent , otwórz proszę- powiedział. Tak też zrobiłam. Moim oczom ukazała się przecudowna sukienka. Rzuciłam się Eddiemu na szyję i pocałowałam go czule.
- Dziękuję kochanie, Tylko Ty wiesz jak dopieścić kobietę- powiedzialam
- Miło mi to słyszeć - odrzekł
- Ale ja też mam coś dla Ciebie- dodałam. Podeszłam do szafy, i wyjęłam z niej małe pudełeczko.
Były w nim bilety na mecz drużyny która mój blondynek kocha zaraz po mnie.
Kiedy to zobaczył mało nie zaczął skakać z radości. Podniósł mnie i zaczął kręcić się ze mną w kółko...Kiedy mnie postawił ubrałam się i poszliśmy świętować...

Proszę o komentarze, bo to jest mega mobilizujące do działania.
Pozdrawiam i liczę na zadowolenie.
Amanda


1 komentarz: