środa, 31 lipca 2013


Część 8
„ Zbuntowana Patricia”
Obudziłam się na kanapie w domu And’a . Swoją droga co za rodzice zostawiają go samego w domu na bóg wie ile, a potem go biją.
- Cześć Gaduło- przywitał mnie Eddie
- Cześć… o czymś powinnam wiedzieć
- Nie…- zaczął udawać, że nie wie o co pytam
- Co ja tu robię?
- Twoi rodzice, myślą, że śpisz u Nicol, a tak serio to śpisz tutaj
- Co ty tu robisz?- grałam z nim w 100 pytań
- Pilnuje cię
- Po co?
- Bo ty Gaduło jesteś nie obliczalna
- Dobra, a tak na poważnie, co się wczoraj stało ?
-Nic, Tańczyłaś
- Ja nie tańczę- zaprotestowałam
- Ze mną tańczyłaś, byłaś taka dziewczęca, słodka ii… zalana – Byłam zła na siebie miałam go unikać, a nie z nim TAŃCZYĆ. Chciałam usiąść, ale jakieś kable mi przeszkodziły, trochę mi zajęło, zanim zrozumiałam, że to nie były żadne kable tylko rurki od kroplówki. Przestraszyłam się!
- Co się stało!?
- Zemdlałaś, zawiozłem cię do szpitala i tam ci to przyczepili. Gaduło wzięłaś o jedna tabletkę za dużo.- Teraz to dopiero byłam zła na siebie. Miałabym nigdy nie doprowadzić się do takiego stanu, miał się kontrolować, było mi wstyd, wyszłam na zbuntowaną ćpunkę.
- Moi rodzice wiedzą?
- Nie- Eddie odpowiadał cierpliwie na moje pytania
- Przepraszam- powiedziałam cicho nie wiedząc kogo przepraszam chyba sama siebie, było mi okropnie wstyd. Znów popełniłam kolejny błąd życiowy. Eddie siedzący do tej pory odwrócony do mnie tyłem teraz wziął moja twarz w ręce i spojrzał głęboko
- Nigdy, rozumiesz, Nigdy więcej nie bierz tego gówna! Przyrzeknij mi to !!
- Przyrzekam !
- Nie wierzę ci
- Naprawdę nigdy więcej, przyrzekam, a moje słowo jest cenniejsze niż fosa- Przytulił mnie.

Przez kolejne miesiące pomagał mi w pokonaniu głodu, zrozumiałam, że narkotyki nic nie pomogą, miałam nadzieje, a wręcz byłam pewną, że w Domu Anubisa wszystko się zmieni, że będę szczęśliwa. Andres nigdy więcej nie namawiał mnie na narkotyki, gdy zrozumiał, że mógł mnie zabić, a nie pomóc to pojechał do specjalnej kliniki.
Miesiące mijały jak szalone, mimo, że broniła się jak mogłam to i tak zbliżyliśmy się z Eddie. Polubiłam go wręcz pokochałam, ale na pewno z nim nie będę, z nikim nigdy nie będę, to jest tak samo pewne jak to, że nigdy więcej nie wezmę narkotyków, mimo, że czułam się po nich wspaniale, to jednak wolę żyć, nie będę ryzykować.

Nadszedł wrzesień i pierwszy dzień w nowej szkole. Akademik nie wyglądał najgorzej, ale jakieś rewelacji nie było. Szybko poznałam swoich współlokatorów. Najbardziej polubiłam Joy i Trudy. Trudy to nasza opiekunka, sprzątaczka, kucharka jest każdym w tym Domu. 
K.T po zerwaniu z Eddiem była na mnie strasznie wściekła i się do mnie nie odzywała, nie wiem w sumie dlaczego, ale mam to gdzieś niech się obraża.
Mieszkałam w pokoju z Joy, Nina z Amber, Alfie z Jerome, Eddie z Fabianem, Mara z K.T, a willow sama. Nina i Fabian są razem podobnie jak Jerome i mara.
Joy wyszła do szkoły, a ja w spokoju sama rozpakowywałam się
- Część Gaduło- przewróciłam oczami i powiedziałam
- Cześć skunksie- Eddie zauważył na moim łóżku pierścień, który znaleźliśmy w ognisku
- Po co ty tu to przywlekłaś?- rzucił się na niego i zaczął mi nim machać przed twarzą
- Uspokój się, wolałbyś, żeby moi rodźcie go znaleźli, tak to mam go przy sobie i wiem, że jest bezpieczny- Chciałam żeby przestał mi nim machać przed oczami więc wyciągnęłam rękę w stronę zabawki. Eddie odskoczył jak poparzony, zachowywał się dziwnie
- Nie pamiętasz co się stało gdy go oboje dotykamy!!- wyjawił mi powód swojego zachowania. Siedziałam na łóżku i ze zdziwieniem na niego patrzyłam.- Nikt o tym ma nie wiedzieć zrozumiałaś !
- Nie będziesz mi rozkazywał!- wkurzyłam się i stanęłam naprzeciwko niego
- Bo co?!- zaczął się wywyższać, wkurzył się tym, że wzięłam ten pierścionek ze sobą.
- Dawaj go! –Zażądałam on posłusznie rzucił mi go w moją stronę. Nie chciał ryzykować, że znowu kogoś ogłuszymy. – Dziękuje, do widzenia- Otworzyłam mu drzwi, on trochę zdziwiony wykonał moje polecenie. Byłam wściekła. Mi się nie rozkazuje i na mnie się głosu nie podnosi.
W jadalni każdy był zajęty sobą.
Fabian i Nina ćwierkali na kanapie, Jerome i Alfie knuli coś na uboczu, Amber i Willow rozmawiały zapewne o ciuchach, a pozostali łącznie ze mną oglądali plan Mary dotyczący zarobienia na wycieczkę integracyjną.
- Wycieczkę, to jest żałosne – skomentowałam i usiadłam przy stole próbując w spokoju skonsumować śniadanie.
- żałosne jest to jaka ty jesteś aspołeczna- Powiedział Eddie siadając obok mnie
- Pytałam Victora nie ma nic przeciwko, tylko pieniądze sami sobie załatwiamy-  Wtrąciła się Mara
- Żałosny to ty jesteś – powiedziałam do Eddiego
- Patricia ma racje, gdzie lepiej się poznamy niż w DA- Broniła mnie Joy
- Haa!- krzyknęłam Eddiemu w twarz, on to zignorował i zaczął smarować kanapkę dżemem 
-Ale dzień wolny od szkoły dobrze nam zrobi- Skomentował Alfie
- Haa!- Krzyknął Eddie, wskazując na mnie łyżeczka po dżemie, z której pod wpływem siły w jaką wprowadził ją chłopak wyleciał dżem, prosto na moją twarz. Publika zamilkła. Uderzył rękami o stół wyrażając swoją dezaprobatę, a winowajca wydusił z siebie żałosne „ oo”
Wkurzyłam się, chwyciłam dzban z mlekiem i wylałam na niego mówiąc słodkie „ uups”
Publika zaczęła się śmiać, a Trudy złapała się za głowę. Wkurzona poszłam do swojego pokoju się przebrać ignorując wszystkich.
Cdn.!!
Przepraszam za tą nie zapowiedzianą przerwę. Miałam mały kryzys w głowie, który nawiasem mówiąc jeszcze nie rozwiązałam. Jednak miłość do pisania pokona każdego doła



Zapraszam do czytania, komentowania i polecania naszego bloga.
Pozdro :D

4 komentarze: