sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 1. Zakręcone perypetie Peddie po latach.

Eddie
Obudziły mnie krzyski, wycie jakiejś syreny i pukanie do drzwi. Zaspany wstałem i poszedłem je otworzyć. Zobaczyłem jakiegoś mężczyznę, który powiedział, żebym zabrał swoje rzeczy i wyszedł z nim, ponieważ jest jakaś awaria, i niebezpieczeństwo jest tak duże, że wszyscy muszą opuścić budynek. "jak dobrze, że się nie rozpakowałem" pomyślałem po czym zabrałem torbę, i wyszedłem. Na zewnątrz było dużo osób, kilka chyba o coś się kłóciło, a ja usiadłem na ławce i czekałem. Nagle podbiegła do mnie jakaś dziewczyna. Było ciemno więc nie widziałem jej twarzy ale po chwili ją i tak poznałem. Była to Joy. Zaczęła mówić przez łzy, że zwarcie w instalacji elektrycznej było tak duże, że zaczęło się palić a nie wszyscy wyszli. Była strasznie roztrzęsiona, jakby w środku został ktoś bardzo ważny. Kazałem jej usiąść, żeby przypadkiem nie zemdlała.
- Joy, co się stało? Kto został? Spokojnie, powiedz mi tylko imie- próbowałem coś dowiedzieć się od dziewczyny


- Paa-paa-tricia..- wydusiła z siebie, a ja zamarłem. Nie czekając na jej dalsze kontynuowanie, najszybciej jak potrafiłem pobiegłem do budynku. Z jednego z korytarzy wybiegł ten sam mężczyzna, który mnie obudził. Powiedział mi, że sprawdził wszystkie piętra, i nie ma nikogo, oprócz ostatniego piętra. Ile sił w nogach pognałem na górę. Schody przeskakiwałem, tak bardzo się bałem, że jej coś się stało. Nie potrafiłbym sobie poradzić, gdybym wiedział, że jej nie ma. Tak mocno ją kocham. Zacząłem walić w drzwi, ale nikt się nie odzywał, nikt nie dawał znaku życia. Odsunąłem się kawałek od drzwi po czym z ogromną siłą rzuciłem się na nie. Od razu się otworzyły. Wpadłem do pokoju, ale jej tam nie było. Poczułem ogromny strach. "Gdzie jesteś, Gaduło" ta myśl zaprzątała mi ciągle głowę. Otworzyłem drzwi i ją zobaczyłem. Siedziała na podłodze, głowę miała opartą o komodę, a w rękach trzymała jakieś zdjęcie. Obok niej stała butelka wina, i przewrócony kieliszek, oraz kilka zdjęć i album. "zawsze tak dużo gadasz, a teraz śpisz kiedy grozi Ci niebezpieczeństwo kochanie" pomyślałem, po czym podszedłem do niej, wziąłem na ręce i wyszedłem. Kiedy mijałem jedno piętro Patricia obudziła się. Nie za bardzo orientowała się co się dzieje, ale po chwili nerwowo się porozglądała i powiedziała:
- Po co tutaj jesteś? Dlaczego mnie niesiesz, co się tutaj do cholery dzieje? Po co wróciłeś, żeby mnie znowu zostawić, czy żeby doprowadzić do tego żebym w końcu się zabiła. Złamałeś mi serce Eddie. Puść mnie, potrafię chodzić.
- Pożar był, znaczy chyba jest, zostałaś sama, poszedłem po Ciebie, bo nikt prócz Joy się nie zorientował, że zostałaś. Byłoby miło gdybyś powiedziała chociaż dziękuję. Wróciłem bo nie mam już nikogo w Ameryce. Ale widzę, że to był błąd. Łudziłem się, że może jeszcze uda Nam się coś stworzyć, ale widzę, że niestety nic już się nie da. Przepraszam, jutro już mnie nie będzie.- powiedziałem i postawiłem ją. Popatrzyła na mnie, chciała coś powiedzieć, zobaczyłem, że łza spływa jej po policzku, nadal miała 'to' zdjęcie w ręce. Już otwierała usta kiedy rzuciła się na nią Joy. Nie chciałem przeszkadzać. Udałem się na ławkę, zabrałem torbę, i zacząłem iść w stronę postoju taxówek. " Witamy w dupie" pomyślałem. Jak na złość nie było żadnej wolnej taxówki, więc usiadłem na chodniku i siedziałem. Wyjąłem telefon, na ekranie miałam ciągle nasze zdjęcie. Wyjąłem portfel, a z niego zdjęcie mnie i Pat kiedy mieliśmy naszą rocznicę. Patrzyłem na to zdjęcie i czułem coraz większy smutek. Nie zauważyłem nawet, że ktoś usiadł koło mnie. Po chwili dopiero zorientowałem się, i zobaczyłem Ją. Siedziała, i się trzęsła, zdjąłem swoją kurtkę, i zarzuciłem jej na plecy. Nic nie mówiła, widziałem, że płacze. Położyła głowę na moim ramieniu, nic nie mówiłem tylko ją objąłem. Zobaczyłem, że taxówka podjeżdża. Popatrzyłem na nią. Podniosłem się, ona też.
- Chyba już się nie zobaczymy- powiedziałem i zacząłem iść do auta.
- Eddie...- powiedziała cicho Pat
- Zatrzymaj ją- wiedziałem, że chodzi o kurtkę- a później spal, żeby nie przypominała Ci już o mnie. Nie chcę żebyś cierpiała.
- Nie chcę jej..- powiedziała.
- Wyrzuć - powiedziałem ciągle idąc i nie odwracając się do niej.
- Nie chcę jej, cholera ja chcę Ciebie, cierpieć będę jak teraz wsiądziesz do tej cholernej taxówki i znowu znikniesz.- powiedziała 

- Co? - zdezorientowany odwróciłem się
- Nie zostawiaj mnie, kocham Cię- powiedziała. Podszedłem do niej, i wziąłem jej głowę w moje ręce, popatrzyła na mnie swoimi oczami. Otarłem jej łzę która spływała po policzku. Patrzyłem na nią ciągle nie odzywając się.
- Kocham Cię i nigdy nie przestałam, Nie potrafię żyć bez Ciebie.- Patricia nadal kontynuowała swoje wyznania a ja patrzyłem na nią.


- Eddie, cholera odezwij się wreszcie, zrób coś.- powiedziała lekko zirytowana. Podniosłem ją i pocałowałem. Tak bardzo się stęskniłem za nią, chciałem ją mieć w swoim ramionach na zawsze. Kiedy ją postawiłem, oderwaliśmy się od siebie.
- Nigdy nie przestałem Cię kochać. - powiedziałem
- To dlaczego mnie zostawiłeś? - zapytała.
- Chodź, wyjaśnimy sobie wszystko, zapowiada się dłuuga noc- uśmiechnąłem się, wziąłem swoją torbę, moja taxówka dawno odjechała. Złapałem Pat za rękę i udaliśmy się do hotelu obok. Na szczęście mieli miejsca, odmówili wszystkie rezerwacje, ze względu na pożar sąsiedniego budynku. Dostaliśmy pokój z małżeńskim łóżkiem. Recepcjonista była bardzo miła, a na koniec życzyła Nam dużo szczęścia. Dała Gadule klucz i zapytała czy mąż (Ja) zaniesie torbe czy trzeba pomóc. Patricia uśmiechnęła się, powiedziała, że damy sobie radę po czym zwróciła się do mnie " No chodź mężu, chodź" . Tak bardzo mi się to spodobało.Udaliśmy się do pokoju...

Miłego czytania.
Amanda

3 komentarze:

  1. sdbjkvusaxl! Zapowiada się nieziemsko! Nie trać wiary, motywacji i zapału, a fanfiction wyjdzie naprawdę świetne!
    xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę że Wróciłaś . Dobrze że nie zabiłaś Patrici.I że Pedie wróciło do siebie .
    Lubię Twoje rozdziały .

    OdpowiedzUsuń