Część 4
„Zbuntowana Patricia”
Kiedy przyszłam na
miejsce, zobaczyłam ciepłe światło ogniska, jakiś stół z boku i pełno ludzi,
siedzących na ławkach wokół. Słychać było muzykę, którą cały czas
przekrzykiwano.
Podszedł do mnie Andres z
butelką piwa w ręku.
- A jednak przyszłaś,
ludzie tu normalnie robili zakłady czy przyjdziesz czy nie- zażartował. Nie
zdążyłam nic odpowiedzieć, bo podeszła do mnie Nicol i ucałowała w policzek
mówiąc „Cześć kochana” . Nie odwracałam wzroku od ogniska, zafascynowała mnie
ten widok, tego ciepła wokół zimnej ciemność lasu. Nicol to była taka moja niby
koleżanka, z którą gadałam, ale nie ufałam.
- Co chciałeś mi pokazać?-
przeszłam od razy do rzeczy- Andres złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić w
głąb lasu. Na ławkach schowanych za krzakami, mijaliśmy zakochanych, którzy się
całowali. Kiedy całkowicie zanikło światło i słychać było tylko nie
przyjemne głosy bawiących się ludzi Andres wyciągną z kieszeni latarkę i
położył na drewnianym jakby stole, którego wcześniej nie zauważyłam. Potem wyciągną
z kieszeni tabletki.
- To jest lek na szczęście
– przedstawił mi je
- dragi, chciałeś mi
pokazać dragi – byłam zawiedziona
- Na pewno wiesz co się
dzieje u mnie w domu ii…
- Nie wiem co się dzieje u
ciebie w domu – przerwałam mu zbulwersowana
- to ci powiem- podniósł
bluzkę pokazując mi swój umięśniony brzuch. Wskazał palcem na ogromnego
siniaka, którego w pierwszej chwili nie zauważyłam- rodzice mnie biją
- oo- zasmuciłam się i
delikatnie dotknęłam jego blizny. U mnie w domu było źle, ale nigdy nikt mnie
nie uderzył
- Słyszałaś co się dzieje
z dziećmi niekochanymi przez rodziców?- przecież nie dawno pomyślałam sobie, że
ja jestem takim dzieckiem- trafiają do psychiatryków- musiałam mu przyznać
racje, wiele razy słyszałam o takich przypadkach- jak myślisz dlaczego ja nie
leże w szpitalu? Dzięki nim
- to jest jakaś sekta? Nie
szkoda ci tak drogocenny narkotyków?
- Nie pokazuje ci tego, bo
chcę być twoim dilerem, albo chce ci zrobić krzywdę tylko chce ci pomów.
Słuchaj kilka lat temu tez byłem zagubiony, chciałem żeby coś się zmieniło w
moim życiu bo byłem sam, całkiem sam. Koleś pokazał mi je, dzięki niemu żyje,
gdyby nie on to bym się powiesił, dzięki niemu potrafię się bawić. Zobaczyłem w
tobie bratnia duszę i chce ci pomóc, bo wiem jak ci jest ciężko- Zatęskniłam za
ciepłym światłem z ogniska. Może i ma racje, ale nie dragi, wszystko tylko nie
narkotyki.
- Nie!- Zaczęłam iść w
stronę gwaru. Andres podbiegł do mnie.
- Nie zamierzam cię do
niczego zmuszać, nie chcesz to nie, chciałem pomóc
- Wyglądam, na ćpuna? –
zapytałam iść coraz szybciej
- a ja?- i tu mnie
zatkało. Nie wyglądał na takiego co bierze dragi, ani na takiego co go biją w
domu. – no właśnie- dopowiedział, a ja zaczęłam się zastanawiać nad jego
propozycją.
Siedziałam jeszcze chwile przy
ognisku, patrząc na jego ciepłe promienie i myśląc nad złymi chwilami z mojego
życia. Zakręciła się mi łezka w oku. Dlaczego ja? Dlaczego życie jest takie nie
sprawiedliwe? Nie jestem buntowniczką, nie chcę nią być, a i tak wszyscy mnie
za taką mają. W pewnej chwili podszedł do mnie Andres z szklanką jakiegoś soku.
- Nad czym myślisz?
- Nad niczym- powiedziałam
smutna.
- chcesz pogadać ?-
postanowiłam się przed nim otworzyć tylko dlatego, że jest w gorszej sytuacji
niż ja.
- Czasem jest dobrze, a
czasem jest wszystko przeciwko mnie. Czasem się cieszę, że żyje, a czasem chcę
umrzeć- spłynęła mi łza po policzku.
- Nie wiem czy to chcesz
usłyszeć, ale miałem tak samo. Nie patrz na innych, co o tobie mówią czy myślą,
baw się tak żeby tobie i tylko tobie było dobrze, bo potem ty i tylko ty masz
doła. Wypiłam sok duszkiem. Andres się gdzieś ulotnił.

Obudziłam się rano
zdezorientowana. Byłam w swoim łóżku, jak się dostałam do domu? Na komodzie
obok łóżka leżały jakieś leki i woda, skąd się wzięły? Głowa mnie nieziemsko
bolała. Miałam mroczki przed oczami. Zeszłam do rodziców, którzy siedzieli w
kuchni.
- Wszystko dobrze ?-
zapytała mama, czyżby nie wiedziała, że uciekłam, czyżby mi się udało?
- dobrze- odpowiedziałam
ostrożnie
- długo spałaś jak zabita,
już myślałam, że się nie obudzisz- powiedziała troskliwie jak nigdy
- Która godzina ?
- 12
- 12!! Spóźnię się do
szkoły !!
- dzisiaj sobota –
powiedział zdziwiony tata- Zdezorientowana jeszcze bardziej, poszłam na górę.
Wszystko zaczęło mi się układać w głowie. To Andres!
Wszystko zaczęło mi się układać w głowie. To Andres!
Super to jest !
OdpowiedzUsuńnext next!!!
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuń